- Przypadki połowów dorszy są jedynie incydentem - uważa Ministerstwo Gospodarki Morskiej. I zapewnia, że unijny zakaz połowów na Bałtyku Wschodnim jest przestrzegany.
- Straszenie Polski postępowaniem procesowym i nakładaniem wielomilionowych kar przez Joe Borga należy uznać za dalece pochopne - oświadczył rzecznik MGM Krzysztof Gogol. Jego zdaniem twierdzenie, że polski rząd nie respektuje unijnego rozporządzenia, jest nieprawdziwe. - Ministerstwo nie wydało żadnego aktu prawnego zezwalającego na takie połowy i nie ingerowało w pracę służb kontrolujących przestrzeganie zakazu. Co więcej, poinformowało opinię publiczną o 40 przypadkach złamania unijnego zakazu – powiedział Gogol.
Rzecznik dodał, że zakaz połowów dorszy na Bałtyku Wschodnim jest również respektowany przez samych rybaków.
- W Polsce jest zarejestrowanych 881 kutrów i łodzi rybackich. Ponieważ zakaz złamało zaledwie 40 z nich, łowiąc 15 ton dorszy, należy to uznać za incydent, a nie powszechne zjawisko – tłumaczył.
Unia patrzy rybakom na ręce Wczoraj unijny komisarz ds. rybołówstwa Joe Borg zagroził Polsce postępowaniem karnym i obcięciem kwot połowowych w przyszłym roku polskim rybakom za łamanie zakazu połowów. Powiedział, że Komisja Europejska ma obowiązek wszczęcia procedury karnej przeciwko Polsce za nierespektowanie zakazu połowów.
Zakaz połowów dorszy do końca 2007 r. przez polskich rybaków na Bałtyku Wschodnim wprowadziła Komisja Europejska. Umotywowany był on wynikami kontroli, z której wynikało, że już w I kwartale tego roku nasi rybacy trzykrotnie przekroczyli przyznany im limit połowowy. Polska kwestionuje zasadność wprowadzenia zakazu oraz metodologię unijnej kontroli.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl