Polsce nie zabraknie gazu w związku ze zwiększonym zapotrzebowaniem z powodu mrozów - zapewniają rząd i PGNiG. Z kierunku wschodniego Polska odbiera 100 proc. zakontraktowanego gazu, dodatkowe potrzeby są pokrywane z zapasów.
Premier Donald Tusk powiedział dziennikarzom w piątek po południu, że otrzymał od ministra skarbu informację, iż Gazprom dostarcza całość zakontraktowanego surowca. - Na pewno dzisiaj nie pojawią się żadne problemy, jeśli chodzi o ilość gazu, który ze Wschodu do nas płynie - oświadczył Tusk.
W czwartek zanotowano zmniejszenie dostaw z tego kierunku o około siedem procent. W piątek Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo poinformowało, że dostawy gazu wróciły do normalnego poziomu.
Duże potrzeby
PGNiG oszacowało też, że w piątek dobowe zapotrzebowanie na gaz ziemny wysokometanowy dla klientów spółki przekroczy 70 mln m sześc. (tj. wielkość czwartkowego zapotrzebowania). Podało też, że ze źródeł krajowych dostawy wynoszą ok. 7,2 mln metrów sześciennych na dobę, dostawy z importu około 43 mln metrów sześciennych na dobę, a około 20 mln metrów sześciennych pochodzi z podziemnych magazynów gazu. W czwartek w magazynach tych było miliard 150 mln metrów sześciennych.
Wicepremier Waldemar Pawlak ocenił, że system korzystania z zapasów obowiązkowych gazu działa sprawnie, pomimo rekordowego zużycia. Przypomniał, że w Polsce zużywamy obecnie dziennie o około 20 mln metrów sześciennych gazu więcej niż w styczniu.
Natomiast PiS zażądało od premiera informacji, czy planowane są podwyżki cen gazu. Jak oświadczył szef klubu tej partii Mariusz Błaszczak, Donald Tusk powinien publicznie wyjaśnić, "w jakim stopniu ograniczenie przez Gazprom dostaw gazu do Polski wpłynie na polską gospodarkę". Domagał się też skłonienia PGNiG do rozłożenia na raty rachunków za gaz.
Jest bezpiecznie
Rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. energii Marlene Holzner poinformowała, że z danych KE wynika, iż spadły dostawy gazu do Polski, Słowacji, Austrii, na Węgry, do Bułgarii, Rumunii, Grecji i Włoch. Zaznaczył jednak, że w ocenie Komisji Europejskiej nie ma sytuacji alarmowej, bo kraje te albo były w stanie kupić gaz z innych źródeł, albo wykorzystują swoje zapasy. Holzer przypomniała, że kraje UE utrzymują, zgodnie z unijnymi wymogami, 30-dniowe zapasy gazu.
W razie sytuacji alarmowej KE powołuje tzw. grupę koordynacyjną złożoną z przedstawicieli 27 krajów (władz i firm gazowych). Jednak jak zaznaczyła KE, żaden kraj UE nie prosił Komisji o powołanie takiej grupy.
Ukraina też ma problem
Minister energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy Jurij Bojko oświadczył, że zmniejszenie dostaw rosyjskiego gazu do państw Unii Europejskiej nastąpiło z winy Rosji. W czwartek Gazprom sugerował, że Ukraina pobiera z gazociągów tranzytowych znacznie więcej surowca niż zakontraktowała.
- Głównym problemem jest znaczne ochłodzenie w Rosji, które wywołało zmniejszenie tłoczenia gazu na Ukrainę. Umowy mówią o dostawach na poziomie 490 mln metrów sześciennych na dobę, my tymczasem otrzymujemy 415 mln m sześciennych - oświadczył Bojko. Zapewnił też, że Ukraina wypełnia wszystkie zobowiązania tranzytowe, które na siebie wzięła.
Wcześniej państwowa ukraińska spółka Naftohaz zapewniła, że gwarantuje przesył rosyjskiego gazu do odbiorców w Europie Zachodniej i nie podbiera przeznaczonego dla nich paliwa. Według Naftohazu zwiększone potrzeby Ukrainy są pokrywane z własnych zapasów kraju.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24