Około 600 mln złotych rocznie traci polskie PKB na piractwie internetowym. Twórcy apelują o zmiany w prawie, które zmniejszą liczbę kradzieży m.in. muzyki i filmów w sieci. - Do sklepu nie możemy wejść i wynieść np. krzesła, bo to kradzież, za którą grozi nam kara. Natomiast w internecie każdy może bezkarnie ukraść czyjąś pracę np. płytę, czy film – mówi muzyk Robert Janowski.
Z raportu „Piractwo internetowe a kultura” wynika, że oglądanie pirackich treści w Polsce jest powszechne. Tak uważa aż 62 proc. badanych. Inne zdanie ma jedynie 6 proc. ankietowanych.
Bezkarność
Muzyk i producent Marek Kościkiewicz uważa, że przedmiotem piractwa najczęściej stają się te utwory, które łatwo zamienić na plik komputerowy, czyli np. muzykę, zdjęcia, czy gry. - Ciężko konsumentom wytłumaczyć, że to czyjaś praca i że ktoś, aby stworzyć np. piosenkę poświęcił swój czas i oddał temu kawałek swojego życia – przekonuje Kościkiewicz.
W ostatnich latach w Polsce niezmiennie wysoki jest procent internautów, którzy korzystają z nielegalnych źródeł. W 2012 było to 63 proc. ( według Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej), a w 2013 w zależności od źródeł od 52 proc. (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego) do 30 proc. (PwC).
Muzyk Robert Janowski uważa, że w Polsce jest zbyt duże społeczne przyzwolenie na piractwo. – Nikt nie jest publicznie potępiany za to, że np. ściągnie sobie najnowszą płytę ulubionego muzyka. Nie ma świadomości, że to taka sama kradzież jak inna. Do sklepu nie możemy wejść i wynieść np. krzesła, bo to kradzież, za którą grozi nam kara. Natomiast każdy może wejść do Internetu i tam bezkarnie ukraść czyjąś pracę np. płytę, czy film – mówi Robert Janowski.
Wysoki jest też czas przeznaczony na oglądanie treści pochodzących z nielegalnych źródeł. Z raportu wynika, że tylko 8 proc. internautów nie ogląda np. kradzionych filmów, a zdecydowana większość, bo aż 42 proc. poświęca nawet 5 h miesięcznie na oglądanie skradzionych treści. Więcej niż co piąty internauta (23 proc.) przeznacza na oglądanie pirackich treści ponad 20 godzin.
Kradniemy na potęgę
Rocznie w Polsce za pośrednictwem serwisów oferujących nielegalny dostęp do treści wideo między 650 a 750 mln odtworzeń odcinków seriali.
- To więcej niż oglądalność w ciągu roku najbardziej popularnego w Polsce serialu we wszystkich grupach wiekowych. Jest też 400-500 mln odtworzeń filmów, czyli ponad 12 razy więcej niż liczba wszystkich sprzedanych w ubiegłym roku biletów do kin – mówi Wojciech Bojarski, prawnik z kancelarii Glass-Brudziński.
- Film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” w kinie obejrzało i zapłaciło za bilet 956 tys. osób, a w kilka miesięcy po premierze w ciągu siedmiu miesięcy pobrano go z nielegalnych źródeł aż 460 tys. razy – podaje przykład mecenas.
Na tle innych
Z raportu wynika również, że Polska słabo wypada na tle innych europejskich państw, jeśli chodzi o odsetek internatów, którzy raz w tygodniu ściągają filmy z bezpłatnych i nielegalnych źródeł. Nad Wisłą aż 55 proc. osób korzystających z sieci raz w tygodniu nielegalnie ściąga film. W Niemczech zaledwie 16 proc., a Francji 19 proc.
- Piractwo bardzo negatywnie wpływa na kulturę i całą gospodarkę. Tam gdzie jest tego świadomość procent ściągających z sieci nielegalne pliki internautów jest mniejszy – uważa Bojarski.
Kto traci?
Według twórców raportu na internetowym piractwie tracą wszyscy. W krótkim okresie są to firmy oferujące legalny dostęp do treści, czyli m.in. kina, platformy kablowe i satelitarne, kanały telewizyjne, ale też legalne serwisy VOD.
- W dalszej perspektywie tracą także producenci, twórcy i podmioty wspierające produkcję. Ostatecznie tracimy my wszyscy oraz skarb państwa. Każdy nielegalnie udostępniony film czy utwór to pieniądze, które nie trafiły do wytwórni, dystrybutorów, aktorów i muzyków – twierdzi Bojarski.
Mniejsze PKB
Z raportu wynika, że polskie PKB traci na piractwie około 600 mln złotych rocznie. Jest to 3-4 krotnie więcej niż roczny budżet PISF. - Około 250 mln złotych wynoszą straty Skarbu Państwa. To równowartość 9 proc. budżetu resortu kultury lub całość jego wydatków na teatry – dodaje mecenas.
Piractwo – według twórców raportu – ma również negatywny wpływ na gospodarkę, która w postaci dodatkowego wygenerowanego PKB w 2013 roku wyniósłby około 600 mln złotych, co stanowiłoby 0,04 proc. całego PKB Polski. Co ważne ograniczenie piractwa mogłoby spowodować utworzenie ok. 6,5 tys. dodatkowych miejsc pracy.
Według prognoz straty będą jeszcze większe. O ile w 2013 roku wyniosły 600 mln złotych, to w 2017 wzrosną do 1,4 mld, a 2018 do 1,8 mld złotych.
Apel
Przedstawiciele środowisk twórczych podpisali list do marszałka Sejmy Radosława Sikorskiego o zwrócenie uwagi na problem piractwa i jego destrukcyjnego oddziaływania na kulturę oraz wezwali do podjęcia odpowiednich kroków legislacyjnych.
Autor: Marek Szymaniak / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu