Europarlamentarzyści poparli wczoraj zasadę neutralności sieci. Za tym ogólnikowym stwierdzeniem kryją się ważne zasady, które dotyczą każdego z nas. Tłumaczymy, o co dokładnie chodzi.
Parlament Europejski opowiedział się wczoraj za zniesieniem opłat roamingowych na terenie całej Unii od 2015 r. Ta świetna dla milionów Europejczyków wiadomość zepchnęła nieco w cień inną wczorajszą decyzję europosłów. A ta jest nie mniej ważna - PE opowiedział się bowiem za otwartym i neutralnym internetem.
Za tym ogólnym stwierdzeniem kryją się kwestie istotne dla każdego z nas. Zasada neutralności sieci mówi bowiem o tym, że każdy rodzaj komunikacji w internecie powinien być traktowany jednakowo. Przeciwieństwem sieci neutralnej jest sieć, w której dochodzi do różnicowania transmisji, m.in. ze względu na rodzaj przesyłanych danych, sposób ich przesyłania, wysyłających i odbiorców.
Jak taka "nieneutralna" sieć wygląda w praktyce, można przekonać się np. w USA. Co prawda w 2010 roku Federalna Komisja Komunikacji stwierdziła, że przepływ danych w internecie ma obywać się na równych zasadach. Jednak później sprawa trafiła do sądu apelacyjnego, który zniósł przepis o "ochronie neutralności sieci". W efekcie Comcast, czyli jeden z największych dostawców internetu w USA zawarł umowę z firmą Netflix, która wypożycza filmy online. Zakłada ona, że Netflix dopłaci Comcastowi za szybszy przepływ danych. Filmy nie będą się zacinać, ale abonent innego dostawcy wciąż będzie miał taki problem.
Takim sytuacjom chce zapobiegać Bruksela. Wczorajsze głosowanie w PE to ogromy krok w kierunku zapewnienia neutralności sieci.
Róża Thun, europosłanka Platformy Obywatelskiej twierdzi, że dzięki niemu "nie będzie internetu dwóch prędkości".
- Tzw. "usługi specjalne", czyli dodatkowo płatny internet w wersji premium polegający na specjalnym dostępie, szybszym transferze czy wyższym limicie ściąganych danych, nie będą mogły być oferowane zamiast tradycyjnego dostępu do internetu - przekonuje Thun.
Internet dla bogatych?
Z wczorajszej decyzji cieszą się też przedstawiciele fundacji Panoptykon.
Prezes fundacji Katarzyna Szymielewicz twierdzi, że "rozwiązania przegłosowane w Brukseli będą miały zdecydowanie pozytywny wpływ na zasady funkcjonowania internetu - w szczególności jego otwartość i neutralność". Dodaje, że fundacja nie jest przeciwna pewnym modelom biznesowym, takim jak oferowanie dodatkowych usług wymagających wyższej jakości połączenia za dodatkową opłatą. - Walka o neutralność sieci zakłada co innego: sprzeciwiamy się uzależnianiu warunków, na jakich użytkownicy mogą korzystać z internetu, np. szybkość lub przepustowość łącza, z konkretną usługą w sposób, który faworyzuje lub dyskryminuje innych usługodawców - podkreśla Szymielewicz.
- Jeśli zasada neutralności sieci nie będzie egzekwowana, można sobie wyobrazić, że w przyszłości internet będzie dostępny w pakietach bez żadnych ograniczeń dla bogatych (premium) i w pakiecie podstawowym, w którym jedne usługi będą działać, a inne nie - tłumaczy.
Teraz negocjacje
Ostateczny kształt przepisów, które poparł w czwartek PE będzie negocjowany z krajami UE w drugiej połowie roku. Gdyby przepisy zostały przyjęte w proponowanej przez PE formie, "dostawcy internetowi nie byliby w stanie blokować lub spowalniać wybranych usług internetowych z przyczyn ekonomicznych lub jakichkolwiek innych". Europosłowie chcą jasnych zasad zabraniających dostawcom internetu promowania jednych usług kosztem innych.
Dostawcy internetu wciąż będą mogli oferować usługi wymagające wyższej jakości połączenia, takie jak wideo na żądanie (VoD) czy przechowywanie dużej ilości danych istotnych dla przedsiębiorstw w chmurze, pod warunkiem, że "usługi te nie będą zbytnio obciążały sieci i ograniczały dostępu lub jakości usług innych usługodawców" - przekonuje PE.
Autor: msz//bgr / Źródło: tvn24bis.pl, PAP