Dług publiczny na koniec 2009 roku wyniósł 51,8 proc. PKB, wynika z wyliczeń "Rzeczpospolitej". To więcej, niż prognozowała Bruksela. Minister finansów mógł zastosować zabiegi, które sprawią, że zobowiązania będą niższe.
Jeśli szacunki "Rzeczpospolitej" się potwierdzą i dług przekroczył tak zwany pierwszy próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych (50 proc. PKB), rząd zmuszony będzie do zaplanowania na 2011 rok budżetu z deficytem, który nie będzie wyższy od 52,2 mld zł z 2010 roku. Minister finansów Jacek Rostowski nie dopuszcza jednak takiej ewentualności – wielokrotnie zapewniał, że panuje nad zadłużeniem i nie dopuści do przekroczenia przez dług poziomu 50 proc. PKB.
– To zaklinanie rzeczywistości – uważa tymczasem Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Dopóki nie pojawią się twarde dane, minister finansów będzie mówił różne rzeczy. Moim zdaniem lepiej poczekać na fakty. Oficjalne dane na temat zadłużenia poznamy 30 marca.
Już na koniec III kwartału 2009, kiedy według metodologii unijnej ESA95 zadłużenie wyniosło 667 mld zł (50,4 proc. PKB) resort oficjalnie wykazał 659,8 mld zł, czyli 49,9 proc. PKB. W prezentowanych w kraju danych minister finansów nie uwzględnia bowiem zadłużenia Krajowego Funduszu Drogowego (KFD).
Jak nakapało kilkadziesiąt miliardów
Dodatkowo w ciągu ostatnich trzech miesięcy roku dług Polski się powiększył. Dług Skarbu Państwa wzrósł o kolejny miliard, KFD pożyczył 7 mld zł, a zobowiązania sektora ubezpieczeń społecznych wzrosły o 3,9 mld zł. Niewiadomą pozostają tylko dane dotyczące długów samorządów. Ze wstępnych wyliczeń ekonomistów wynika, że mogły one wzrosnąć z 32 mld zł na koniec III kwartału nawet do 47 mld zł. Choć są też optymiści, którzy uważają, iż mogło to być tylko 8 mld zł.
Jeśli jednak uwzględnimy najczarniejszy scenariusz, łącznie dług zwiększył się o 26,9 mld zł. Oznacza to, że całkowite zadłużenie Polski na koniec 2009 r. wynieść mogło nawet 693,9 mld zł, czyli 51,8 proc. PKB. Nawet jeśli rząd nie uwzględni długów KFD, to i tak ostatecznie dług sięgnie 686,9 mld zł (51,3 proc. PKB).
Co się uda zamieść pod dywan?
Ekonomiści podejrzewają jednak, że mimo wszystko resortowi finansów uda się wykazać niższe zadłużenie. A Komisja Europejska nie będzie interweniować do momentu, kiedy nie przekroczy on 60 proc. w relacji do PKB, co będzie równoznaczne z niespełnieniem jednego z kryteriów z Maastricht warunkującego przyjęcie przez Polskę euro. Międzynarodowy Fundusz Walutowy uważa, że dług może sięgnąć nawet 62 proc. w 2014 r. Zaznacza przy tym, że plan konsolidacji finansów przedstawiony przez rząd jest za ambitny i raczej nie przyniesie spodziewanych efektów w tak krótkim czasie.
Ekonomiści uważają, że na razie rząd nie ma powodów do zmartwień. Nawet jeśli się okaże, że na koniec 2009 r. przekroczyliśmy pierwszy próg ostrożnościowy, w wyniku czego będziemy musieli utrzymać poziom deficytu budżetowego w 2011 r. maksymalnie na tym samym poziomie co w tym roku, to jest on na tyle wysoki, że spokojnie będzie można to zrobić. Gorzej, jeśli naruszymy drugi próg ostrożnościowy – 55 proc. PKB. Wtedy trzeba będzie zaplanować taki deficyt, by osiągnąć spadek relacji zadłużenia do PKB w stosunku do 2010 r. Trzeci próg – 60 proc. – obliguje rząd do stworzenia kolejnego budżetu już bez deficytu.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24