MF ma projekt reformy finansów publicznych. Wśród propozycji jest m.in. likwidacja części zakładów budżetowych oraz gospodarstw pomocniczych - pisze "Rzeczpospolita". Ministerstwo zapowiada, że z reformą będą wiązać się raczej wydatki niż oszczędności - przynajmniej w pierwszym okresie.
- Chcemy zlikwidować gospodarstwa pomocnicze, ale pozostawić zakłady budżetowe tam, gdzie dobrze spełniają swoje zadania i są potrzebne. Przyjrzymy się też zadaniom wykonywanym przez agencje - kulisy projektu odsłoniła wiceminister Elżbieta Suchocka-Roguska.
Jako przykład podała Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która jej zdaniem nie powinna zostać zlikwidowana, ponieważ jest agencją płatniczą (wypłaca rolnikom unijne dotacje obszarowe). - W tej sytuacji zweryfikujemy zadania, które ona wykonuje, i być może niektóre z nich przekażemy w inne ręce bądź zlikwidujemy, jeśli będzie to możliwe - wyjaśniła wiceminister.
Chcemy zlikwidować gospodarstwa pomocnicze, ale pozostawić zakłady budżetowe tam, gdzie dobrze spełniają swoje zadania i są potrzebne. Przyjrzymy się też zadaniom wykonywanym przez agencje Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister finansów
W oparciu o projekt PiS
Dokument, nad którym resort finansów pracuje wespół z Ministerstwem Zdrowia oraz Rolnictwa, powstaje w oparciu o projekt ustawy stworzony jeszcze przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. W odróżnieniu jednak od poglądu rządu PiS, które zapewniało o 1-procentowej oszczędności, obecny resort mówi raczej o dodatkowych wydatkach.
- My o oszczędnościach nie mówimy. Uważam, że w pierwszym okresie trzeba się liczyć raczej z kosztami - nie ukrywa wiceminister.
Choć zdaniem prof. Jerzego Osiatyńskiego z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN to bardziej konsolidacja niż reforma, wypowiada się o niej pozytywnie. – Podoba mi się, że resort nie chce już hurtowo likwidować wszystkich zakładów budżetowych. To rozsądne, aby najpierw przyjrzeć się ich zadaniom – zaznaczył. Jego zdaniem likwidacji nie powinny ulec m.in. Fundusz Ubezpieczeń Społecznych oraz Fundusz Pracy. – Można się najwyżej zastanowić nad zasilaniem FUS z podatków, a nie ze składek, które bezpośrednio obciążają koszty pracy - dywagował ekonomista na łamach "Rzeczpospolitej".
Źródło: "Rzeczpospolita"