Miliarder Allen Stanford z Teksasu został w piątek oskarżony, wraz z czterema innymi osobami, o oszustwa finansowe na wielką skalę i utrudnianie pracy organom śledczym - poinformował resort sprawiedliwości USA. Grozi mu do 250 lat więzienia.
Sprawa ta dotyczy gigantycznego, trwającego kilkanaście lat procederu, który pozbawił inwestorów 7 miliardów USD.
Prócz Stanforda, 59-letniego popularnego finansisty, przed sądem staną jego wspólnicy: Laura Pendergest-Holt, księgowi Gilberto Lopez i Mark Kuhrt oraz wysokiej rangi urzędnik z Antiguy odpowiedzialny za regulacje finansowe Leroy King (bank Stanforda ma siedzibę na wyspie Antigua).
Ciąży na nich 21 zarzutów, między innymi o podstępne wyłudzenie pieniędzy od inwestorów, fabrykowanie fałszywych sprawozdań finansowych i spisek mający na celu ukrycie defraudacji.
- Spisek był starannie zaplanowany, by prawdziwe informacje (finansowe) nigdy nie ujrzały światła dziennego - powiedział Robert Khuzami z amerykańskiej komisji papierów wartościowych.
Jeżeli Stanfordowi zostaną udowodnione wszystkie zarzuty, grozi mu wyrok do 250 lat więzienia - poinformował zastępca prokuratora generalnego Lanny Breuer podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie.
Piramida przekrętów
Jest to pierwsza duża sprawa karna o oszustwa finansowe pod rządami administracji Baracka Obamy. Stanford usłyszał już także zarzuty w sprawie cywilnej, postawione przez amerykańską komisję nadzoru giełdy (SEC).
Według SEC istotą przestępczej działalności miliardera, którego firma Stanford Financial Group miała centralę na Karaibach (Antigua i Barbuda), była tzw. piramida finansowa.
Miliarder, który ma podwójne obywatelstwo (amerykańskie i Antiguy) nie przyznaje się do winy i zapowiada walkę w sądzie. Zanim komisja papierów wartościowych ujawniła jego wykroczenia, osobisty majątek Stanforda oceniany był przez magazyn "Fortune" na 2,2 mld dolarów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24