Od piątku reklamy nie będą już mogły obiecywać, że coś odchudza, skoro nie odchudza, albo że bilet lotniczy jest za złotówkę. Tego dnia zaczną obowiązywać nowe przepisy - przypomina "Gazeta Wyborcza".
W piątek wchodzi w życie nowa ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym i dostosowuje polskie prawo do unijnego. Od tej pory nie będzie można rozpowszechniać nieprawdziwych informacji czy nawet prawdziwych, ale podanych w sposób mogący wprowadzać w błąd. Z rynku powinny zniknąć takie reklamy jak np. cudowne tabletki ReduFizz. Reklama głosiła, że stosując preparat, można schudnąć o 28 kg w ciągu dziewięciu tygodni bez żadnej diety i ćwiczeń. W rzeczywistości był to zwykły słodzik.
Jakie jest prawdziwe oprocentowanie lokat?
Ustawa uderza w wiele branż: od banków przez sieci komórkowe po natrętnych akwizytorów. Bank, który reklamuje lokatę oprocentowaną na 10 proc., będzie musiał też dodać, że trzeba ją założyć na rok, a superkorzystne oprocentowanie jest tylko przez jeden miesiąc. Będzie musiał zmienić się sposób podawania cen. W reklamach gwałtownie więc skoczą np. ceny biletów lotniczych, bo zgodnie z nowym prawem cena powinna obejmować wszystkie opłaty (paliwowe, lotniskowe) oraz podatki. - Od piątku będziemy już podawać ceny brutto, czyli ze wszystkimi opłatami dodatkowymi - potwierdza Kamil Wnuk, rzecznik taniej linii lotniczej Centralwings.
Koniec z "darmowymi wieczorami"
Nowe przepisy dużo zmienią też w telekomunikacji. - Wreszcie skończą się "zerowe stawki", minuty albo SMS-y "gratis" czy "darmowe wieczory", które są zmorą klientów - opowiada Jacek Hensler, członek zarządu P4 ds. marketingu (sieć Play). Dziś takie oferty składają się z mnóstwa zakamuflowanych wyjątków. Przykład? Hensler wspomina, że gdy jego firma wprowadziła ofertę "0,49 gr do wszystkich sieci", jeden z konkurentów zaoferował połączenia po ... dwa grosze. Na reklamie oferta wyglądała ładnie, ale szef marketingu P4 wytyka, że cena obowiązywała tylko w okresie promocyjnym, dotyczyła jedynie jednego numeru i obejmowała wyłącznie weekendy. O tym klient dowiadywał się rzecz jasna później.
Akwizytor nie zadzwoni ósmy raz
Wreszcie ustawa zakazuje agresywnej sprzedaży. Sprzedawca nie będzie już mógł nawet żartem powiedzieć: "Nie wypuszczę pana/pani, dopóki nie podpisze pan/pani tej umowy!". Z kolei natrętny akwizytor będzie musiał się zastanowić kilka razy, zanim zadzwoni do naszych drzwi po raz ósmy i zaproponuje nam zestaw garnków. Tego rodzaju działania również będą zakazane z mocy ustawy. Co grozi za złamanie ustawy? Iwona Smolak, radca prawny w kancelarii Gardocki i Partnerzy, tłumaczy, że konsument może żądać np. zaniechania nieuczciwej praktyki handlowej, odszkodowania bądź zasądzenia odpowiedniej sumy pieniężnej na określony cel społeczny. A jeśli sprawa zakończy się przed sądem - to przedsiębiorca będzie musiał udowodnić, że klient się myli, oskarżając go o wprowadzanie w błąd. Firmie może grozić również grzywna. - Będzie ona raczej niewielka: od 20 zł do 5 tys. zł, ale w tym wypadku firmy powinny się raczej bać utraty renomy niż kary pieniężnej - mówi Smolak. Zdaniem Smolak lawiny pozwów raczej jednak nie należy się spodziewać, bo Polacy nie mają amerykańskiego temperamentu do występowania w sądzie. Po prostu - jak wynika z badań prezentowanych niedawno przez agencję reklamową Tequila Polska - aż 46 proc. Polaków z założenia uważa, że reklama... kłamie.
mpj
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24