Komisja Nadzoru Finansowego wykryła w działalności SKOK-ów bardzo dużo nieprawidłowości, m.in. niską jakość zarządzania, brak ocen zdolności kredytowej kredytobiorców. Z kolei nadzorująca SKOK-i kasa krajowa nie wywiązywała się z ustawowej funkcji - mówił w czwartek w Senacie szef KNF Andrzej Jakubiak.
Jakubiak przedstawił senatorom informacje o działalności spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych po objęciu ich w 2012 roku nadzorem bankowym. Przedstawił bardzo krytyczny obraz działalności kas. Jak podkreślił, w ramach kontroli przeprowadzonej przez KNF od początku 2013 roku do września br. w kasach, w tym w 12 największych, wykazano bardzo dużo nieprawidłowości. - Zaprzeczam, że Komisja prowadziła kontrolę w kasach z jakąś wyjątkową agresywnością - zapewnił Jakubiak.
Tak źle?
Nieprawidłowości dotyczyły m.in. sposobu zarządzania kasami - właśnie niska jakość zarządzania była, według Jakubiaka, głównym powodem złej sytuacji finansowej niektórych kas. Wykryte błędy to m.in. zaniżanie kosztów utrzymania kredytobiorców, brak oceny wiarygodności kredytobiorców i pożyczkobiorców, zwłaszcza przy udzielaniu tzw. "chwilówek".
W sześciu kasach, zaznaczył szef KNF, ocena ryzyka kredytowego była w ogóle dokonywana poza kasą, przez firmy zewnętrzne. Jednocześnie nie istniały w ramach kas spójne zasady zawierania takich umów. Już po kontroli wiele kas nie realizowało zaleceń pokontrolnych KNF. Niektóre wręcz wstrzymywały się z przekazywaniem Komisji danych niezbędnych do kontroli.
Duża skala
W wielu kasach KNF po kontrolach wprowadzała zarząd komisaryczny. Tak jak np. w SKOK Wołomin, gdzie Komisja wprowadziła zarządcę komisarycznego "z uwagi na skalę naruszeń prawa". - Nie bez znaczenia były ustalenia prokuratury, skutkiem których były aresztowania członków władz SKOK Wołomin, a również odnoszące się do powiązań ustalonych i zatrzymanych sprawców czynnej napaści na wiceprzewodniczącego KNF - powiedział Jakubiak.
- Było to działanie bez precedensu w ponad 20-letniej historii nadzoru finansowego w Polsce, ażeby wysokiego funkcjonariusza politycznego potraktowano działaniem, które w mojej opinii miało charakter próby zabójstwa - dodał.
Za duże pensje?
Szef KNF zaznaczył też, że w części kas przejmowano rozwiązania z systemu bankowego, ale dotyczyły one np. sposobu wynagradzania władz, albo zawierania kontraktów menadżerskich. Ujawnił, że średnie wynagrodzenie niektórych członków zarządów SKOK-ów wynosiła 69,5 tys. miesięcznie. - Są jednocześnie dobrze zarządzane małe kasy, gdzie prezes sprawuje swoją funkcję społecznie - dodał.
Według Jakubiaka w najlepszej sytuacji są niektóre małe kasy. - Można powiedzieć, że im dalej od kasy krajowej, tym lepsza sytuacja finansowa SKOK - powiedział.
Jakubiak podkreślił, że także więź między poszczególnymi spółdzielcami, mająca być gwarantem stabilności kas, była wielokrotnie iluzoryczna, a współudziałowcy kas nie identyfikowali się ze swoimi spółdzielniami. "W jednej z kontrolowanych kas jeden przedstawiciel reprezentuje 37,5 tys. członków" - zauważył.
Pomoc dla kas
Oddzielnym problemem była kontrola KNF w kasie krajowej, nadzorującej kasy z mocy ustawy. Kontrola ta, podkreślał Jakubiak, wykazała, że krajowa kasa nie wywiązywała się ze swoich obowiązków w zakresie utrzymywania stabilności finansowej kas. W kasie krajowej wykazano m.in. duża uznaniowość przy przekazywanej innym kasom pomocy, a także udzielanie darowizn na cele inne, niż ustawowe.
Te wszystkie nieprawidłowości spowodowały m.in., że KNF odmawiała zatwierdzania statutu kas, w tym kasy krajowej.
Pierwszą część wystąpienia Jakubiak poświęcił działaniom podejmowanym przez SKOK-i w okresie bezpośrednio przed objęciem nadzorem bankowym. Podkreślał, że dochodziło wtedy do działań mających na celu zmniejszenie przejrzystości kas i utrudnienia ich kontroli, m.in. niektóre podmioty prawne zarejestrowano w Luksemburgu.
Ratować?
W przypadku kas zagrożonych upadłością, mówił także szef KNF, nie we wszystkich przypadkach można je uratować np. przez fuzję z kasami lepszymi, jak niejednokrotnie próbowano robić. Niektóre z zagrożonych kas są na to zbyt duże. Dlatego jedynym ratunkiem dla kas znajdujących się na granicy niewypłacalności może być tylko przejmowanie ich depozytów przez banki. "Miejmy nadzieję, że w ten sposób uda się zabezpieczyć bezpieczeństwo deponentów" - mówił szef KNF. "Bo koszty upadłości kas ponosi sektor publiczny" - dodał.
Po wysłuchaniu informacji szefa KNF senator Grzegorz Bierecki (PiS) chciał, by dyskusję przenieść na następne posiedzenie Senatu, by senatorowie zapoznali się m.in. z opiniami kierownictwa krajowej kasy. Senat większością głosów nie wyraził na to zgody.
Autor: MSZ / Źródło: PAP/ABW
Źródło zdjęcia głównego: tvn24