Inwestora dla stoczni w Gdyni i Szczecinie jak nie było, tak nie ma. I choć ministerstwo skarbu zapowiada, że ostateczną decyzję Katarczyków poznamy po południu, chyba już nikt nie wierzy w to, że kupią oni polskie zakłady. Okazuje się, jednak, że wcale nie musi to oznaczać końca stoczni.
W przypadku negatywnej odpowiedzi ze strony Katarczyków, polski rząd wystąpi do Komisji Europejskiej o możliwość zorganizowania kolejnego przetargu na majątek stoczni. Byłoby to już trzecie podejście do sprzedaży zakładów w Gdyni i Szczecinie. Najpierw Komisja dała czas Polsce do końca czerwca, potem przesunięto termin do końca sierpnia.
Jak zapewniają eksperci, Komisja może zgodzić się na kolejny przetarg, ale i to nie rozwiązuje sprawy: w obecnej sytuacji na rynku stoczniowym, o nowego inwestora może być niezwykle trudno. Zdaniem Janusza Lewandowskiego z PO, jeżeli już prosić KE o więcej czasu na sprzedaż stoczni, to powinny to być dodatkowe miesiące czy lata, a nie np. tygodnie.
- (Ze sprzedażą stoczni - red.) trzeba trafić w taki moment, w którym rynek zacznie odpowiadać pozytywnie, czyli pojawią się chętni do zamawiania, do budowania statków. Jeżeli ma sens przedłużanie tej operacji, to powinien to być termin stosowny, czyli taki który umożliwiałby wybrnięcie z obecnego kryzysu - mówi europarlamentarzysta PO, wymieniany jako jeden z polskich kandydatów do nowego składu Komisji Europejskiej.
Bez zgody KE
Druga możliwość, to brak zgody KE na nowy przetarg. Wówczas stocznie zostaną postawione w stan upadłości, majątek zostanie sprzedany - a z uzyskanych pieniędzy pomoc publiczna udzielona stoczniom przez państwo będzie musiała zostać zwrócona.
- Niewiele zmieni się poza warunkami szczegółowymi - cel postępowania będzie identyczny. To będzie postępowanie upadłościowe, w którym ten majątek musi zostać sprzedany, gdzie są otwarte wszelkie drogi - również do dzierżawy. Tak naprawdę cała otoczka prawna jest stosunkowo mało istotna. W tym wypadku liczy się osoba chętna do prowadzenia tam biznesu i jej szukamy - mówi Piotr Zimmerman, prawnik z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Mały może więcej?
Były szef Agencji Rozwoju Przemysłu Arkadiusz Krężel widzi szansę dla stoczni w dzierżawie ich majątku kilku małym firmom. - Jest szereg mniejszych inwestorów, których dzisiaj nie stać na sfinansowanie tak dużego majątku, ale którzy mają programy produkcyjne, zamówienia i w związku z tym wydzierżawienie dla nich np. doku może być interesujące - zauważa.
Chętni na część majątku stoczni już są - i to w kraju. - Interesujemy się nabrzeżem. Chcemy zwiększyć moce produkcyjne i rozważamy różne warianty. W przypadku upadłości, czy likwidacji Stoczni Gdynia będziemy też zainteresowani jednym z kawałków - mówi wprost wiceprezes Energomontażu-Północ Przemysław Milczarek. Podobne plany ma również Polimex-Mostostal.
Po odszkodowania
Niezależnie od tego, jakie rozwiązanie znajdzie sprawa, minister ALeksander Grad zapowiedział, że zostanie wszczęta procedura utraty wadium przez dotychczasowego inwestora (fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights), a także nałożenie na niego kar umownych i uzyskanie dodatkowego odszkodowania.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES