Kanadyjski totolotek zmaga się z prawdziwym problemem: młodzi Kanadyjczycy nie są zainteresowani grami losowymi. Miejscowy totolotek nie jest w stanie przekonać do siebie nowej generacji klientów.
Wizyta w punkcie, gdzie jest terminal Ontario Lottery and Game Corp. (OLG - organizator gier losowych w prowincji Ontario) nie pozwala w pierwszej chwili stwierdzić, że nad przyszłością kanadyjskiego totolotka zawisły czarne chmury. Daje się jednak zauważyć brak młodszych klientów.
Trendsetter pilnie poszukiwany
Jak informowała agencja The Canadian Press, organizacja Interprovincial Lottery zrzeszająca organizatorów gier losowych we wszystkich prowincjach zaczęła szukać konsultantów, którzy wymyślą sposób na zainteresowanie "totkiem" osób poniżej 34. roku życia.
Statystyki, które na swojej stronie internetowej przedstawia OLG, mówią same za siebie. Około połowy mieszkańców Ontario, najludniejszej kanadyjskiej prowincji, regularnie gra w gry losowe. Jednak od 2000 r. zainteresowanie wypełnianiem kuponu czy graniem na chybił-trafił wśród młodszych klientów spada.
Kolektury w złych miejscach
O ile jeszcze w 2000 r. 16 proc. osób w wieku 18-24 lata grało w "totka" przynajmniej raz w tygodniu, to w 2009 r. – tylko 5 proc. w tej grupie wiekowej. Dla grupy osób w wieku 25-34 lata spadek od 2000 r. był większy: z 31 proc. do 17 proc. Wśród osób w wieku 35–44 lata zainteresowanie grą zmniejszyło się w tym okresie z 30 proc. do 18 proc.
Częściowo ten spadek zainteresowania totolotkiem można tłumaczyć faktem, że większość terminali OLG znajduje się w niewielkich sklepach, tymczasem większość osób poniżej 45 r. życia robi zakupy głównie w centrach handlowych i supermarketach.
Ruch przenosi się do sieci
Druga możliwa przyczyna to rozwój hazardu on-line. Jak podaje OLG, mieszkańcy Ontario wydają obecnie co roku przynajmniej 400 mln dolarów kanadyjskich na gry hazardowe, które oficjalnie w Ontario nie są legalne. "System loterii i gier opiera się na papierowych kuponach w gospodarce, która coraz bardziej obywa się bez papieru" - zwraca uwagę OLG.
Stąd też kanadyjscy organizatorzy loterii szukają nie tylko powiększenia sieci dystrybucji. W Ontario OLG zaprojektowała stronę internetową z dostępnym na niej zarówno typowym totolotkiem, jak i on-line pokerem, bingo i innymi potencjalnie atrakcyjnymi grami. Strona w pełni funkcjonalna ma być w tym roku.
Walka o klienta to nie tylko szukanie zysków dla samej korporacji, to także istotne dla prowincji podatkowe wpływy do budżetu. Na przykład w poprzednim roku obrachunkowym budżet Ontario został zasilony kwotą 1,8 miliarda dolarów kanadyjskich, z czego 1,6 mld trafiło m.in. do publicznej opieki zdrowotnej. 120 mln dolarów skierowano do różnych organizacji charytatywnych. Wygrane wypłacone w tym okresie to również 1,8 mld dolarów kanadyjskich.
"Dajcie ludziom wygrać"
Temat "co dalej z totolotkiem" wywołał sporą dyskusję w internecie. Internauci zwracali uwagę, że obecnie wydłuża się czas studiów, później zaczyna się zarabiać i wydawać. Ich zdaniem totolotek to po prostu kolejny podatek. Radzili, by tak konstruować gry, aby co prawda wygrane były mniejsze, ale by było ich więcej. "W ten sposób będzie większe prawdopodobieństwo, że wśród znajomych spotka się kogoś, kto wygrał, a przynajmniej kogoś, kto zna kogoś, kto wygrał. Pozytywne sprzężenie zwrotne" - napisał internauta o nicku Robert na stronie internetowej telewizji CTV.
Wielu osobom przeszkadza, że kupon zdrożał niedawno z 2 do 3 dolarów i wskazują, że w USA kupon nadal kosztuje dolara, jak przed laty. Są też komentarze bardziej polityczne, jak na stronie Huffingtonpost.ca: "Próbuję namówić ich (młodych ludzi - red.), żeby poszli na wybory, a nie żeby kupowali kupony na loterię" - napisał ktoś o nicku Liban_CZ.
Na razie w zmaganiach loteryjne korporacje kontra młodzi ludzie, prawdopodobieństwo wygranej dla organizatorów gier losowych jest niewielkie. Zaś stawka na przyszłość, przy obecnym braku zainteresowania typowaniem 6 z 49 numerów - bardzo wysoka.
Autor: rf//gry / Źródło: PAP