Parlament Europejski wybrał we wtorek Jean-Claude'a Junckera na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej. W tajnym głosowaniu poparło go 422 europosłów, przeciw było 250. Juncker potrzebował co najmniej 376 głosów z 751-osobowego PE.
Podczas debaty poprzedzającej głosowanie poparcie dla kandydatury Junckera sygnalizowali liderzy największych frakcji w PE; poza chadekami, z których wywodzi się Juncker, byli to socjaldemokraci i liberałowie w PE. Podczas debaty Juncker był natomiast skrytykowany przez eurosceptyków m.in. za to, że reprezentuje "brukselską Europę" i eurokratów, a nie obywateli UE.
Kandydatura oficjalna
Juncker był oficjalnym pretendentem do funkcji szefa KE z ramienia centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która wygrała majowe wybory do PE. Pod koniec czerwca został on nominowany na kandydata na szefa KE przez przywódców UE; przeciw były Wielka Brytania i Węgry.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron uważa, że centroprawicowy polityk z Luksemburga, były premier tego kraju i były wieloletni szef eurogrupy, jest zwolennikiem zbyt głębokiej integracji UE i zarzuca mu, że nie podoła potrzebom reformowania Wspólnoty po myśli Londynu.
Socjalne podejście chadeka
- Potrzebujemy wzrostu, nie powinniśmy finansować długów, to nie pomaga nam tworzyć miejsc pracy i wzrostu, potrzebujemy zrównoważonego wzrostu na przestrzeni dekad. Potrzebujemy ambitnego programu inwestycji, by pobudzić wzrost, zatrudnienie i konkurencyjność - powiedział jeszcze przed wyborem podczas swojego wystąpienia w Parlamencie Europejskim Juncker.
- Dlatego sugeruję ambitny program inwestycji. Do lutego 2015 r. chciałbym, by ten ambitny pakiet wzrostu inwestycji i konkurencyjności był przekształcony w program roboczy i chciałbym, by w ciągu następnych trzech lat zostało zmobilizowane 300 mld euro z publicznych i prywatnych środków inwestycyjnych - zapowiedział. Jako źródło tych środków wymienił m.in. ukierunkowane wydatkowanie funduszy strukturalnych i środki Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Ukłon w stronę Polski?
Wśród potrzebnych kroków wymienił m.in. inwestycje w infrastrukturę transportową, szerokopasmowy internet, sieci energetyczne i klastry przemysłowe. Potrzebujemy, jak często mówiono podczas kryzysu na Ukrainie, silnej unii energetycznej z postępową polityką przeciwdziałania zmianom klimatycznym – powiedział Juncker. - Musimy przeorganizować politykę energetyczną w nową europejską unię energetyczną. Musimy połączyć zasoby, powiązać infrastrukturę i zjednoczyć naszą siłę przetargową względem krajów trzecich. Musimy zdywersyfikować źródła energii i zredukować wysoką zależność (energetyczną) naszych krajów członkowskich - dodał.
Juncker zaznaczył, że dzięki unii energetycznej UE może stać się "numerem jeden na świecie" w energii odnawialnej i że przyczyni się ona do zwiększenia efektywności energetycznej. - Wiążący cel 30 proc. dla (wzrostu) efektywności energetycznej do 2030 r. jest dla mnie minimum, jeśli chcemy być wiarygodni i postępowi - powiedział.
"Dumne euro" to "bzdura"?
Odniósł się także do kryzysu w strefie euro. - Naprawiliśmy płonący samolot w trakcie lotu, ale nie uniknęliśmy błędów i poparzyliśmy sobie palce - ocenił. - Powinniśmy być dumni z tego, że stworzyliśmy wspólną walutę. Euro wcale nie dzieli Europy, ono ją chroni - oświadczył Juncker, mówiąc o samej wspólnej walucie. Po tych słowach w sali plenarnej PE rozległy się długie brawa. Jednak nie ze wszystkich stron; eurodeputowani z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, krzyczeli "bzdura!".
Juncker przekonywał, że gdyby nie wspólna waluta, dziś, w dobie kryzysu na Ukrainie, obserwowalibyśmy w Europie "wojny walutowe" między krajami członkowskimi. - Francja walczyłaby z Niemcami, Niemcy z Włochami, Włochy z Portugalią i Hiszpanią. Wszyscy przeciwko wszystkim". Jak podkreślił, euro dyscyplinuje tego typu ambicje, zapewnia stabilność walutową, chroni Unię Europejską".
Autor: rf,mn//gry/zp / Źródło: PAP