- Katarczycy, którzy ubiegali się o zakup stoczni w Gdyni i Szczecinie, a w końcu z nich zrezygnowali, mogli nie mieć nawet prawa do startowania w przetargu - pisze "Rzeczpospolita". Dokumenty upoważniające ich do tego były bowiem nieważne, co - według gazety - przeoczyło MSWiA. MSWiA oświadczyło natomiast, że uzyskało wiarygodne dokumenty, w tym potwierdzenia przez zarządcę kompensacyjnego przelewów odpowiednich kwot.
Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights, który miał kupić stocznie w Gdyni i Szczecinie, jako inwestor spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego musiał najpierw uzyskać zgodę MSWiA na zakup nieruchomości. Przed jej wydaniem resort zażądał od niego m.in. dokumentów pozwalających ustalić „więzi wnioskodawcy z Polską”. Potwierdzeniem takich więzi może być prowadzenie w Polsce działalności gospodarczej, czyli np. posiadanie udziałów w spółkach.
24 czerwca Stichting przedstawił ministerstwu dwa akty notarialne, które potwierdzały, że nabył udziały w dwóch firmach należących do Stoczni Gdynia – Euromos i Euro Rusztowania. Udziały sprzedała mu spółka Bud-Bank Leasing, odpowiedzialna m.in. za wycenę i sprzedaż stoczniowego majątku. Dzień po otrzymaniu m.in. tych dokumentów urzędnicy MSWiA wydali funduszowi zgodę na zakup nieruchomości. Tyle, że nie wiedzieli, iż otrzymane obie umowy nabycia udziałów w spółkach były już od dziesięciu dni nieważne.
Zaliczka na odczepne?
Z informacji Agencji Rozwoju Przemysłu wynika, że Stichting wpłacił niespełna 375 tys. zł zaliczki za udziały w stoczniowych spółkach, a resztę – blisko 7 mln zł – miał wpłacić do 15 czerwca. Ponieważ tego nie uczynił, umowy straciły ważność. Fundusz nie poinformował jednak o tym ministerstwa, a sam resort też tego nie sprawdził.
MSWiA poinformowało w komunikacie w czwartek, że fundusz SPFG przedłożył w ministerstwie umowy 10 czerwca. Z ich treści wynikało jednoznacznie, że fundusz miał zapłacić odpowiednie kwoty 1,02 mln zł w przypadku Euromosu i 6,2 mln zł w przypadku Euro Rusztowania do 15 czerwca, przy czym wpłacił już 10 proc. wadium.
"Obydwie umowy zawierają jednoznaczne oświadczenie przedstawiciela zarządcy kompensacji działającego na rzecz sprzedającego, iż odnotowano fakt wpływu ww. kwot na podany rachunek bankowy sprzedającego" - napisało MSWiA w komunikacie.
Ministerstwo pisze też, że sposób rozliczenia się między funduszem a zarządcą kompensacyjnym nie miał wpływu na prowadzone postępowanie.
"Należy zauważyć, że sposób rozliczenia się stron umowy z tytułu zapłaty należności za nabyte udziały w przedmiotowych spółkach nie ma znaczenia dla wyniku postępowania o wydanie zezwolenia Ministra SWiA na nabycie przez stronę - Stichting Particulier Fonds Greenrigts na nabycie nieruchomości stoczni w Gdyni oraz w Szczecinie. MSWiA nie miało też w obowiązku sprawdzania wpisu do KRS.
Najpierw obiecanki, potem afera
Z ujawnionych niedawno nagrań CBA wynika, że urzędnicy prowadzący stoczniowy przetarg mogli forsować kandydaturę Stichtinga. Ministerstwo skarbu i ARP nie zaprzeczają, że fundusz był traktowany wyjątkowo. Tłumaczą to faktem, że SPFG jako jedyny złożył ofertę na kluczowe aktywa stoczni i deklarował kontynuowanie produkcji statków.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24