Tydzień przed referendum w Szkocji wybucha debata na temat tego, ile nowy kraj powinien mieć ropy. Wszystko dlatego, że Szkocja to serce przemysłu energetycznego Wielkiej Brytanii. Firmy energetyczne i ich dostawcy zatrudniają około 200 tys. osób i zarabiają dla gospodarki ok. 15 mld funtów.
Jak zauważa CNN Money, ok. 90 proc. brytyjskiej ropy pochodzi z obszarów, które mogą być przedmiotem sporu z niezależną Szkocją. Bogactwo energetyczne może bowiem stać się kluczem programu gospodarczego nowego kraju.
Pieniądze z podatków
Niepokoje potęguje fakt, że przez dziesiątki lat zwolennicy niepodległości Szkocji oskarżali Londyn o trwonienie podatków od ropy i gazu wydobywanych spod Morza Północnego.
Właśnie te podatki były drugim największym źródłem dochodów, poza podatkami, nowego rządu w Edynburgu. Nacjonaliści ze Szkocji postulują, aby te pieniądze zainwestować w specjalny fundusz dla przyszłych pokoleń.
Brytyjskie spółki naftowe nie dają jednak za wygraną i namawiają Szkocję do pozostania wewnątrz Wielkiej Brytanii. BP, który pompuje ropę z Morza Północnego od 50 lat, podkreślił, że dla przemysłu najlepsze byłoby zachowanie jedności Zjednoczonego Królestwa.
Referendum w Szkocji już 18 września.
Autor: mn//gry / Źródło: CNN Money