Zakupy drożejących z minuty na minutę akcji, kolejne rekordy ustanawiane przez giełdowe indeksy, dalszy spadek wartości dolara i bardzo silne umocnienie złotego - to krajobraz rynków w czwartek rano po środowej decyzji Fed o zakupie na rynku wtórnym obligacji rządowych na sumę 600 mld USD w ciągu 8 miesięcy.
Ledwo Fed ogłosił w środę decyzję, inwestorzy zastanawiali się, czy nie została ona juz zdyskontowana przez rosnące od dwóch dni ceny akcji i trwający znacznie dłużej spadek wartości dolara.
Wahali się, czy kupować akcje, czy je sprzedawać i którą wybrać walutę. Takie zamieszanie trwało niemal do końca handlu w USA. Dow Jones Industrial Average przebił wprawdzie na zamknięciu poziom lokalnego rekordu z 23 kwietnia, ale nie zrobił tego indeks Standard and Poor's 500. Także handel w Azji nie przyniósł jednoznacznej odpowiedzi. Prawdziwy entuzjazm wybuchł dopiero po otwarciu rynków w Europie.
Wybuch entuzjazmu w Europie
Ledwo banki zaczęły handlować walutami, euro niemal natychmiast zyskało do dolara niemal 0,5 proc. i przebiło wartość 1,42 dolara. Jeśli taka sytuacja będzie trwała, będzie oznaczać, że euro pokonało maksimum z października tego roku, które wynosiło 1,4160 dolara. A to otwiera drogę do dalszego umocnienia.
Europejskie indeksy jakby się umówiły i w ciągu kilku minut podskoczyły w górę o ponad jeden procent.
Warszawski WIG20 w ciągu 11 minut notowań osiągnął poziom 2.710 punktów, przebijając tym samym lokalną górkę z 13 października. To oznacza, że znalazł się najwyżej od 27 miesięcy. O 10.30 osiągnął wartość 2.719,3 pkt, pokonując szczyt z 1 sierpnia 2008 roku i osiągając najwyższą wartość od blisko 30 miesięcy.
Złoty rośnie w siłę
Umocnienie euro do dolara spowodowało gwałtowne zakupy złotego. Po 10.00 złoty umocnił się nawet do 3,901 za euro, 2,74 za dolara, czyli najwyższego poziomu od blisko roku oraz 2,84 za franka, co jest najlepszym wynikiem od maja tego roku.
Czy to już hossa, czy też silny ale chwilowy wybuch entuzjazmu? Jeszcze za wcześnie, żeby przesądzać. Hossa zaczęła się przecież w czerwcu 2009 roku, kiedy indeksy ustanowiły dno bessy. Jednak w kwietniu wyraźnie osłabła, gdy euro stanęło nad przepaścią w wyniku greckiego kryzysu. Teraz ważne indeksy mają jeszcze do pokonania silne opory. S&P 500 do przebicia maksimum z kwietnia brakuje do bez mała 20 punktów, czyli grubo ponad 1,5 proc. Ale jeśli to faktycznie hossa, to nie ma powodu, żeby nie pokonał tego poziomu w czwartek jednym skokiem.
Czy USA są za duże, żeby zbankrutować?
Znacznie mniej ciekawie wygląda w dłuższym terminie. Bo nikt jeszcze i to w globalnej skali nie przerabiał takiego eksperymentu, jakim przez ostatnie dwa lata była polityka budżetowa, a obecnie staje się polityka monetarna USA. Maszyny do drukowania pieniędzy nigdy jeszcze nie pracowały na tak wysokich obrotach. Czy może okazać się, że dolar jest mniej wart od papieru, na jakim jest drukowany? Chiny i Brazylia - czyli kluczowe rynki wschodzące niedotknięte kryzysem - odbierają decyzję Fed jako deklarację wojny walutowej, bo coraz tańszy dolar może zniszczyć ich gospodarki.
Jedną z wymienianych przez ekonomistów przyczyn globalnego kryzysu finansowego było powstanie instytucji finansowych "za dużych, żeby zbankrutować". Państwa musiały je ratować na koszt podatników. Czy USA są za duże, żeby zbankrutować? I kto je będzie ratował? Na czyj koszt? Te pytania pozostają bez odpowiedzi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu