Stany Zjednoczone mają plan Paulsona. Europa także zwiera szeregi by chronić swoje instytucje finansowe. Szef Europejskiego Banku Centralnego uspokaja, że sytuacja jest dość stabilna, ale w sobotę szefowie rządów największych europejskich gospodarek spotkają się, by zastanowić się, czy cały kontynent nie potrzebuje akcji ratunkowej.
Na razie każdy stara sobie radzić samemu. Kolejne kraje, chroniąc stabilność systemu, wprowadzają dodatkowe zabezpieczenia i gwarancje dla depozytów bankowych.
Brytyjski nadzór finansowy poinformował w piątek o podwyższeniu gwarancji depozytów z 35 do 50 tysięcy funtów na jednego klienta. Mówi się, że decyzja Londynu to odpowiedź na odpływ klientów z banków brytyjskich do irlandzkich - odpływ spowodowany wprowadzeniem całkowitych gwarancji depozytów przez Dublin. Taką ustawę podpisała wczoraj prezydent Irlandii. Mówi się też o możliwości rozszerzenia gwarancji na filie banków brytyjskich w Irlandii, bo te nie zostały nimi w ustawie objęte.
Zapowiedź wprowadzenia podobnych rozwiązań padła też w Grecji, gdzie złożył ją minister finansów i gospodarki tego kraju.
Będziemy chcieli upewnić się, że wszyscy obecni na spotkaniu szefowie państw i instytucji dokonali właściwej i klarownej analizy obecnych wydarzeń. Właściwe zdiagnozowanie sytuacji jest trudne, kiedy na rynkach panuje tak duża niepewność. Jean-Claude Trichet
Paryski szczyt
Na starym kontynencie coraz głośniej mówi się o konieczności wdrożenia planu podobnego do amerykańskiego Planu Paulsona. Konkretów na razie brak. Temat zostanie być może poruszony na sobotnim specjalnym szczycie w Paryżu. W spotkaniu wezmą udział szefowie rządów Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch, a także przywódcy Komisji Europejskiej i EBC.
Jean-Claude Trichet spodziewa się, że uczestnikom spotkania uda się wymienić spostrzeżenia i zdiagnozować sytuację. - Będziemy chcieli upewnić się, że wszyscy obecni na spotkaniu szefowie państw i instytucji dokonali właściwej i klarownej analizy obecnych wydarzeń. Właściwe zdiagnozowanie sytuacji jest trudne, kiedy na rynkach panuje tak duża niepewność.
O konieczności wspólnego działania przekonany jest także były członek polskiej Rady Polityki Pieniężnej Dariusz Rosati. - Potrzebne są zmiany w nadzorze finansowym. W tej chwili mamy sytuację, że mamy międzynarodowe banki, które mają oddziały w różnych krajach. W różnych krajach podlegają różnym nadzorom. W momencie kłopotów, to trzeba uzgodnić plan ratunkowy dla banku między kilkoma, kilkunastoma krajami, kilkunastoma nadzorami bankowymi. To oczywiście trwało by na tyle długo, że ta instytucja kompletnie by upadła. W związku z tym z całą pewnością potrzebna jest koordynacja działań nadzorczych - zaznacza.
Unia się dzieli
Tymczasem państwa UE dalekie są od jednomyślności w kwestiach nadzoru nad instytucjami finansowymi. Nowe kraje członkowskie, w tym Polska, zawiązały pod wodzą Hiszpanii sojusz, by zapobiec proponowanym przez Komisję Europejską zmianom w nadzorze nad sektorem ubezpieczeniowym - podały w piątek źródła dyplomatyczne w Brukseli.
Chodzi o zaproponowaną przez KE w zeszłym roku dyrektywę ubezpieczeniową zwaną Solvency II (z ang. wypłacalność), która ma zrewolucjonizować system nadzoru nad sektorem ubezpieczeń i reasekuracji w UE, a także zwiększyć jego bezpieczeństwo i konkurencyjność. W świetle światowego kryzysu finansowego i na skutek ostrych podziałów między krajami członkowskimi sprawa nabrała wymiaru politycznego.
- Kraje członkowskie zazdrośnie bronią swojej władzy - przyznał przedstawiciel francuskiego przewodnictwa w UE. - Jesteśmy świadomi, jaki to drażliwy temat. Konflikt dotyczy ubezpieczycieli działających w wielu krajach i tego, jaki będzie zakres nadzoru poszczególnych organów krajowych" - dodał.
W sojuszu biorą udział głównie nowe kraje wsparte przez Austrię, Luksemburg, Grecję oraz Hiszpanię, która została nieformalnym liderem "12". Sądzą one, że nowa dyrektywa oddaje zbyt wiele kontroli nad ponadnarodowymi grupami ubezpieczeniowymi krajom, gdzie mają one swoją główną siedzibę. W ten sposób minimalizuje rolę instytucji nadzorczych (w Polsce Komisja Nadzoru Finansowego) krajów, gdzie działają filie takich grup. To ważne, bo za nadzorem idzie kontrola przepływów kapitałów w obrębie grup.
Kapitał może uciec
"12" obawia się, że w razie kłopotów - takich jak obecny kryzys finansowy - może to prowadzić do odpływu kapitału do Holandii, Wielkiej Brytanii czy Francji, skąd wywodzą się duże europejskie instytucje finansowe. Te bogate kraje są zwolennikami proponowanych przez KE rozwiązań, chcąc chronić interesy rodzimych firm, które w drodze przejęć albo prywatyzacji zdominowały rynki ubezpieczeniowe w nowych krajach członkowskich.
- Chodzi o to, kto ma nad nimi kontrolę. To jest dla nas zasadnicza sprawa, bo jeśli te spółki-matki mają mieć pełną władzę, może dochodzić do dowolnego transferu zysków - powiedział PAP polski dyplomata.
Francuskie przewodnictwo intensywnie zabiega o porozumienie w sprawie "Solvency II", tak by dyrektywa weszła w życie z zapowiadanym przez KE terminie, czyli w 2012 roku. Od lipca zorganizowało 11 spotkań ekspertów, co jednak nie pozwoliło na zbliżenie stanowisk krajów członkowskich.
Podstawowym celem "Solvency II" jest podwyższenie standardów w zakresie wypłacalności firm ubezpieczeniowych. Chodzi przede wszystkim o takie ustalenie poziomu obowiązkowego kapitału własnego, który zagwarantuje bezpieczeństwo wszystkich ubezpieczonych i zaspokojenie ich roszczeń. Temu samemu ma służyć wzmocniony nadzór nad sektorem. Skomplikowane przepisy dyrektywy odnoszą się do różnych tzw. modeli oceny ryzyka, standardów księgowości, kontroli i audytu oraz przejrzystości informacji.
Przyjęcie dyrektywy wymaga kwalifikowanej większości krajów członkowskich oraz aprobaty Parlamentu Europejskiego.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes, fot sxc.hu