- Emeryt nie popracuje dalej na etacie - zapowiada "Gazeta Wyborcza". Resort pracy zamierza znieść przepisy, które wprowadzone półtora roku temu miały na celu aktywizację zawodową seniorów. Wszystko w imię walki z bezrobociem.
Od 8 stycznia 2009 r. Polacy mogą łączyć emeryturę z pracą bez konieczności zwalniania się z zakładu. Wprowadzając taki przepis, rząd chciał zwiększyć aktywność zawodową ludzi po pięćdziesiątce. Z przywileju korzysta obecnie nawet 50 proc. Polaków.
Albo praca, albo emerytura
Teraz resort pracy chce się jednak z tego rozwiązania wycofać. Minister Jolanta Fedak uzasadnia, że "w warunkach kryzysu gospodarczego gwałtowanie spada liczba miejsc pracy, co wymaga podjęcia działań zmierzających do odzyskania miejsc pracy, które obecnie zajmowane są przez emerytów".
Dlatego ministerstwo chce, aby osoba, która chce pobierać emeryturę, oficjalnie zwolniła się z pracy. Lub została w niej dalej, nie decydując się na świadczenie. Resort szacuje bowiem, że jeśli ktoś pozostanie w pracy dłużej, to odciąży pękający w szwach budżet ZUS.
Inne czasy, inne przepisy
Kilka dni wcześniej minister Fedak komentując podobne doniesienia "Dziennika Gazety Prawnej" tłumaczyła, że pracujący emeryci nie stracą świadczeń z ZUS, ale aby je zachować będą musieli rozwiązać stare umowy o pracę i podpisywać nowe.
- Przepisy pozwalające na nierozwiązywanie stosunku pracy po uzyskaniu prawa do emerytury zostały wprowadzone przy bardzo niskim poziomie bezrobocia, jakie było na przełomie lat 2008 i 2009. Nie zdało to egzaminu, więc musimy je poprawić - powiedziała wówczas Fedak.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24