Sankcje będą oznaczać dalsze spowolnienie rosyjskiej gospodarki. - Najpierw zareagują rynki. Kolejni inwestorzy wycofają się z Rosji - mówi dr Paweł Wawrzyk Katedry Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego. - Jeśli sankcje będą automatycznie się odnawiały, to Rosja znajdzie się w niezwykle trudnej sytuacji - twierdzi Jarosław Ćwiek-Karpowicz z PISM.
Ambasadorowie państw UE wstępnie uzgodnili we wtorek sankcje sektorowe wobec Rosji w związku z kryzysem na Ukrainie. Według zapowiedzi sankcje obejmą: odcięcie głównych banków rosyjskich z większościowym udziałem państwa od nowego finansowania na rynku UE, embargo na broń, ale tylko w odniesieniu do nowo zawieranych kontraktów, zakaz eksportu niektórych przedmiotów podwójnego zastosowania dla rosyjskiego sektora obronnego i ograniczenie eksportu zaawansowanych technologii i sprzętu potrzebnego do eksploatacji złóż ropy naftowej.
Komentarze ekspertów
Jarosław Ćwiek-Karpowicz z PISM twierdzi, że Rosja może znaleźć się w niezwykle trudnej sytuacji jeśli sankcje będą przedłużane automatycznie. - Unia Europejska idzie śladami USA i chce wpłynąć także na rosyjską gospodarkę. W Rosji istnieje przekonanie, że sankcje są szansą dla Rosji na uniezależnienie od innych państw i własny rozwój, ale bez współpracy międzynarodowej trudno jest tworzyć innowacyjną i nowoczesną gospodarkę. Rosji nie udawało się to przez lata, a teraz będzie to jeszcze trudniejsze zadanie - mówi Ćwiek-Karpowicz.
Będzie odpowiedź?
Natomiast dr Piotr Wawrzyk z Katedry Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że kraje UE mogą spodziewać się odpowiedzi na sankcje ze strony Rosji m.in. w postaci embarga na różne towary. - To będzie mniej oficjalna, ale odpowiedź Rosji. Jeśli któreś z państw zostanie przez Rosję określone jako "kraj-agresor", o czym debatowano dziś w rosyjskiej Dumie, to oznacza to zerwanie stosunków gospodarczych. To byłby dotkliwy cios. Jeśli do tego dojdzie, a myślę, że Władimir Putin do tego nie dopuści, to oznaczałoby, że Rosja idzie na drugą zimną wojnę - uważa Wawrzyk - Sankcje będą oznaczać dalsze spowolnienie rosyjskiej gospodarki. Najpierw zareagują rynki. Kolejni inwestorzy wycofają się z Rosji - przekonuje dr Wawrzyk.
Gospodarczy nacisk
Prof. Ryszard Tomczyk z Zakładu Badań Analiz Wschodnich Uniwersytetu Szczecińskiego podkreśla, że cieszy go fakt, że coraz więcej państw decyduje się na wywarcie wpływu na Władimira Putina. - Cieszy to, że poza sankcjami USA mamy też Japonię, Kanadę i Unię Europejską, która popiera sankcje trzeciego stopnia i mówi: chcemy, aby Federacja Rosyjska odczuła nacisk nie tylko dyplomatyczny, ale także gospodarczy - mówi Prof. Ryszard Tomczyk
Zdaniem eksperta ds. energii Instytutu Sobieskiego Tomasza Chmala, Rosja będzie prawdopodobnie chciała przenieść koszty sankcji na swoich klientów w postaci wyższej ceny ropy. - Jednak to rynek powinien ocenić, czy ten potencjalny wzrost kosztów, czy tez próba przeniesienie tych kosztów na odbiorców będzie skuteczna. Pytanie, na ile pozycja odbiorców będzie silna, by znaleźć alternatywne dostawy albo nie pozwolić sobie na przeniesienia tych kosztów – mówi ekspert.
W jego opinii Rosjanie mogą wykorzystać argument „braku sprzętu” i argumentować odbiorcom, że nie mają możliwość produkowania odpowiedniej ilości ropy. - Mogą powiedzieć: albo musicie iść do kogoś innego, albo musicie zapłacić więcej za taka samą ilość – mówi Chmal.
Kiedy formalności?
Mec. Tomasz Włostowski z Kancelarii Euradedefence w Brukseli tłumaczy, że uzgodnione dziś sankcje muszą być jeszcze zatwierdzone przez ministrów państw UE. - Kolejnym krokiem będzie publikacja stosownych rozporządzeń w dzienniku urzędowym.Dopiero wtedy będziemy znali cały zakres nowych sankcji - wyjaśnia mec. Włostowski.
Autor: msz//bgr / Źródło: tvn24bis.pl, PAP