Celnicy zmuszają dilerów nowych aut do korekty faktur. Urzędy podwyższają wartość sprowadzanych samochodów, bo twierdzą, że pozwala im na to prawo. - To absurd - tłumaczą znawcy prawa podatkowego cytowani przez "Rzeczpospolitą".
Zarówno dilerzy samochodów, jak i znawcy prawa podatkowego są zaskoczeni. Obecne przepisy umożliwiające urzędom celnym podważanie wartości sprowadzonego do kraju samochodu osobowego miały być batem na nieuczciwe osoby fizyczne, które sprowadzają do kraju używane auta, zaniżając specjalnie ich wartość, by zapłacić niższą akcyzę - przypomina "Rzeczpospolita".
W rzeczywistości dały celnikom możliwość kwestionowania cen między podmiotami gospodarczymi.
Nowy przepis - nowe kłopoty
Jak tłumaczą eksperci, kontrowersyjnemu procederowi sprzyja ustawa, która określiła zasady zwrotu akcyzy nadpłaconej przez osoby, które po wejściu Polski do Unii płaciły akcyzę nie od pojemności silnika, jak w wypadku sprzedaży samochodów krajowych, lecz m.in. od wieku pojazdu. Celnicy nie kwestionowali jednak wtedy deklarowanej wartości takich aut, nawet jeśli na umowie widniało np. 10 euro - czytamy.
Nowe przepisy miały rozwiązać problem. Kiedy zmieniono ustawę akcyzową zaczęły się kłopoty.
- Przepis mówi wprawdzie o wartości rynkowej auta, ale nie ma w nim słowa o tym, że szacowanie tej wartości ma dotyczyć jedynie samochodów używanych sprowadzanych przez indywidualne osoby, co deklarowało Ministerstwo Finansów uzasadniając konieczność wprowadzenia tych przepisów - tłumaczą eksperci.
"Nie widać sensu i logiki"
Co nowe przepisy oznaczają w praktyce? Przekonał się o tym jeden z dilerów w Koszalinie.
– Urząd celny zakwestionował nam fakturę VAT wystawioną przez dilera, którego właścicielem jest koncern niemiecki, i zmusił nas do jej korekty. W efekcie niemieckie służby wewnętrzne Volkswagena wszczęły postępowanie wyjaśniające wobec tego podmiotu fabrycznego. Musiałem pisać specjalne oświadczenie, że skorygowanie wartości kupionego samochodu nie wynikało z chęci oszukania państwa niemieckiego, lecz nowych przepisów akcyzowych w Polsce. A ponieważ w dalszym ciągu kupujemy tam samochody, to tamtejsze służby odstąpiły od prowadzenia dalszych czynności. Zamieszanie było jednak spore - tłumaczy na łamach "Rzeczpospolitej" szef EuroCentrum Tadeusz w Koszalinie Tadeusz Dudojć.
- Absurd tej sytuacji polega na tym, że to, co płaci diler zaraz po sprowadzeniu auta do kraju, to tylko wstępna zapłata. - przekonuje na łamach "Rzeczpospolitej" radca prawny w kancelarii Chadbourne & Parke Adam Wesołowski. - O tym, ile podatku urząd celny faktycznie dostanie, decyduje bowiem rzeczywista cena sprzedawanego w salonie auta. To jest gra o sumie zerowej, tak więc poza mitręgą urzędniczą nie widać w tym działaniu ani sensu, ani logiki - dodaje Wesołowski.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24