Gant nadal funkcjonuje i będzie funkcjonować, dopóki zarząd nie postanowi o likwidacji - powiedział TVN24 Biznes i Świat mec. Michał Hajduk, reprezentujący wierzycieli dewelopera. Wrocławska spółka giełdowa Gant Development to trzeci pod względem liczby sprzedanych mieszkań deweloper w Polsce. Sąd umorzył jego sprawę upadłościową, ponieważ w kasie spółki nie ma środków nawet na przeprowadzenie likwidacji. Co mogą zatem zrobić poszkodowani klienci?
W poniedziałek wrocławski sąd postanowił zmienić postępowanie upadłościowe Ganta z układowego na likwidacje i jednocześnie je umorzył. - Sąd nie tylko nie widział szans na zaspokojenie wierzycieli z majątku spółki Gant Development SA, lecz stwierdził, że majątek ten nie wystarcza nawet na zaspokojenie kosztów postępowania, szacowanych na co najmniej 2,5 mln zł - powiedział we wtorek sędzia Jarosław Horobiowski, przewodniczący VIII Wydział Gospodarczy ds. Upadłościowych i Naprawczych, Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Fabrycznej. Dodał, że do czasu uprawomocnienia się poniedziałkowego postanowienia pieczę nad spółką nadal sprawuje syndyk. - Po uprawomocnieniu zaś, spółka będzie funkcjonować bez nadzoru sądowego, a jej wierzyciele we własnym zakresie będą dochodzić swoich praw (...) Wszyscy wierzyciele, którzy czują się pokrzywdzeni i oszukani działaniami spółki mogą w tej sytuacji składać zawiadomienia do organów ścigania - mówił sędzia. Poinformował też, że spółka jest winna wierzycielom ponad 330 mln zł, ale kwota ta może wzrosnąć. - Wierzycielami są różne podmioty, od osób prywatnych po spółki. To przede wszystkim podmioty, które wykupiły obligacje emitowane przez Gant Development SA o wartości 250 mln zł. Nie do końca wiadomo, gdzie są teraz te pieniądze, część z nich była pożyczana spółkom celowym Ganta - mówił sędzia. Dodał, że postanowienie wydane w poniedziałek przez sąd dotyczy tylko spółki matki, czyli Gant Development SA, nie zaś spółek celowych powołanych przez Ganta, których jest kilkadziesiąt. - Dlatego należy podkreślić, że nie jest to upadłość deweloperska (forma upadłości, w której w specjalny sposób chronione są osoby, które kupiły od dewelopera mieszkania – przyp. red.), ponieważ mieszkania sprzedawały spółki celowe - mówił Horobiowski
"Spółka zombie"
Jak przypomina wtorkowa "Gazeta Wyborcza", firma wybudowała ponad 3 tysiące lokali. Poza Wrocławiem także w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Opolu. Problemy zaczęły się w ubiegłym roku, gdy deweloper nie spłacił obligacji wartych ćwierć miliarda złotych, w które zainwestowało ok. 2,5 tys. osób.
Sprawę umorzenia postępowania upadłościowego komentował w TVN24 Biznes i Świat mec. Michał Hajduk, reprezentujący wierzycieli Ganta: - Postępowanie upadłościowe zostało umorzone, uważa się je za niebyłe. Można powiedzieć, że Gant nadal funkcjonuje na takich samych zasadach jak każda inna spółka i będzie funkcjonować, dopóki zarząd nie postanowi o jej likwidacji.
A radca prawny Bartosz Sierakowski podkreślił:
- Spółka znajduję się teraz w najgorszej sytuacji z możliwych, ponieważ nie jest w upadłości, bo postępowanie jest umorzone. Do umorzenia dochodzi wówczas, gdy nie ma środków w masie upadłości nawet na dokonywanie bieżących czynności czyli na potrzeby funkcjonowania syndyka masy upadłości. Mamy tutaj do czynienia z ubóstwem masy upadłościowej.
Jak dodał, jest to "spółka zombie". - Ona istnieje, ale nie ma żadnego majątku, nie ma niczego na rachunkach bankowych. Prawdopodobnie zarząd za chwilę złoży rezygnację, żeby nie ponosić żadnej odpowiedzialności i będziemy mieli do czynienia ze specyficznym rozkładającym się tworem, z którego będą musieli zaspokoić się wierzyciele - powiedział Sierakowski.
Gdzie są pieniądze?
Jak tłumaczył mec. Hajduk, spółka matka Gant Development udzielała pożyczek innym spółkom, w których miała udziały. - To są sumy rzędu 750 mln zł. Te pożyczki, niestety, nie były zwracane i nie wiadomo, co stało się z tymi pieniędzmi - zaznaczył.
Hajduk podkreślił, że ewentualne postępowanie likwidacyjne, które jednak na razie nie będzie prowadzone, sprowadzałoby się do podważania tych umów pożyczkowych i ściągania pieniędzy, jeżeli takowe udałoby się znaleźć na kontach innych spółek.
Sąd pozostawił wierzycieli wierzycieli samym sobie
W fatalnej sytuacji jest kilkuset klientów, którzy wpłacili pieniądze na mieszkanie albo wprowadzili się do mieszkań, ale prawnie nie są ich właścicielami, bo nie mają aktów notarialnych. Ci mogą nawet stracić mieszkania.
- Gant zwodził nas miesiącami. Dostaliśmy wybór: albo mieszkanie obciążone hipoteką, albo czekanie - mówi cytowany przez "GW" Wojciech Tycholiz. - Sprawa może się skończyć egzekucją naszych lokali - dodaje.
Wierzyciele muszą dołożyć kolejne koszty potrzebne do tego, aby wyegzekwować swoje wierzytelności, a następnie poszukiwać majątku Ganta, którym mogliby się pokryć swoje straty. - Można powiedzieć, że teraz nastąpi wyścig wierzycieli, którzy będą dążyć do tego, żeby odnaleźć ten majątek i zaspokoić się w jak największym możliwym zakresie - powiedział Hajduk.
Z Hajdukiem zgadza się Sierakowski. - Wierzyciele mocą decyzji sądu zostali tak naprawdę pozostawieni sami sobie i teraz jedyne, co im pozostaje do dochodzenie swoich praw przed sądem cywilnym. Prawdą jest, że zacznie się teraz wyścig pomiędzy wierzycielami na zasadzie kto pierwszy ten lepszy - zaznaczył.
W jego ocenie ten wyścig i próba zaspokojenia się z majątku Ganta mogą niestety okazać się bezprzedmiotowe. - Wierzyciele uzyskają wyroki, jednak nie będzie z czego ich wyegzekwować, gdyż na nieruchomościach są zbyt wysokie hipoteki - dodał.
Co mogą zrobić poszkodowani?
Według niego obecnie należałoby rozważyć pozwanie członków zarządu upadłych spółek za spóźnione zgłoszenie wierzytelności i dochodzić zaspokojenia z ich majątku osobistego. - Jeżeli klienci nie mają ustanowionych hipotek na nieruchomościach, to powinni jak najszybciej wystąpić do sądu i uzyskać wpis hipoteki przymusowej. Wówczas mogą liczyć na to, że w toku likwidacji nieruchomości przez komornika uzyskają jakieś środki - powiedział Sierakowski. - Ale jeżeli na nieruchomości na pierwszym miejscu wpisany jest bank lub fundusz obligacyjny, to niestety zachodzi wysokie ryzyko, ze nawet z licytacji komorniczej klienci nie otrzymają ani złotówki - dodał. Jak zaznaczył, każdy z wierzycieli może zaskarżyć decyzję sądu o umorzeniu postępowania upadłościowego. - To kosztuje tylko 200 zł i należy je wnieść w terminie siedmiu dni od wydania orzeczenia - powiedział.
Sierakowski zaznaczył także, że Gant może nadal sprzedawać mieszkania, ale jeżeli dojdzie do wszczęcia egzekucji przez komornika i zajęcia nieruchomości oraz innych elementów mienia to sprzedaż tych mieszkań będzie nieważna z mocy przepisów.
Zewnętrzny inwestor?
Według Sierakowskiego najlepszym rozwiązaniem dla poszkodowanych klientów byłby zewnętrzny inwestor. - Podejmuje takie ryzyko, że bierze te nieruchomości, liczy się z istniejącymi tam zobowiązaniami czyli hipotekami, kończy inwestycje i ustanawia własność dla poszczególnych nabywców. Radca prawny podkreślił, że jeżeli któryś z nabywców zawarł umowę przedwstępną w formie aktu notarialnego to powinien zadbać o to, żeby jego roszczenie o przeniesienie wartości znalazło odzwierciedlenie w księdze wieczystej. - Jeżeli inwestor zewnętrzny nabędzie całe przedsiębiorstwo to wówczas będzie on związany naszym roszczeniem - dodał.
Autor: ToL/mn//kdj / Źródło: PAP, TVN24 Biznes i Świat, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Shuttercstock