Wielki giełdowy debiut Facebooka wywołał wśród analityków lekkie rozczarowanie. Początkowa cena akcji ustalona na 38 dolarów po rozpoczęciu obrotów szybko skoczyła w górę do nawet 45 dolarów, ale później równie szybko spadła i zaczęły się jej ostre wahania. Zdaniem komentatorów jest to wynik poniżej oczekiwań, według których cena miała wzrosnąć do 45, a może nawet 50 dolarów za akcję.
Uroczyste otwarcie piątkowej sesji NASDAQ nastąpiło o godzinie 9:30 czasu lokalnego w Nowym Jorku. Tradycyjnego uderzenia w dzwon dokonał twórca i szef Facebooka, Mark Zuckerberg, ale zrobił to w mało tradycyjny sposób, mianowicie zdalnie z głównej siedziby Facebooka w Kalifornii.
Początek obrotu akcjami giganta-debiutanta miał nastąpić, według pierwszych doniesień, 1,5 godziny później, o godzinie 17 czasu polskiego. Wystąpiło jednak półgodzinne opóźnienie.
Mogło być lepiej
Początek handlu akcjami Facebooka był zgodny z oczekiwaniami, nastąpiły gwałtowny wzrost ich wartości. W ciągu niecałej godziny dotarły nawet do 45 dolarów. Było to jednak krótkotrwałe, bowiem ich wartość po chwili spadła niemal do poziomu początkowego i zaczęła się wahać w zakresie od 39 do 41 dolarów.
To wynik gorszy od oczekiwań, w których zakładano cenę na poziomie 45 a nawet 50 dolarów za jednostkę. Eksperci oczekiwali, że akcje Facebooka będą kupować przede wszystkim drobni inwestorzy, skuszeni sławą firmy i atmosferą podniecenia wokół oferty wytworzoną przez media.
Wielcy inwestorzy są jednak sceptyczni - nie widzą perspektywy wielkich zysków, gdyż wątpią, czy Facebook nadal będzie się rozwijać. Przytacza się tu przykład Microsoftu, który w pewnym momencie zaprzestał innowacji. Zwraca się uwagę, że Facebook nie rozwiązał problemu czerpania dochodów z reklam umieszczanych na swoim portalu, które nie są widoczne na małych mobilnych urządzeniach elektronicznych, coraz częściej używanych przez klientów.
Na dodatek Facebookiem zainteresował się Kongres USA w związku z manewrami firmy w celu obniżenia swoich podatków, wykorzystującym możliwość zakupu akcji przez pracowników w preferencyjnych cenach. Korporacja mogłaby otrzymać zwrot podatków korporacyjnych do wysokości 500 milionów dolarów.
Wielka feta
Niezależnie od tego debiut Facebooka był najbardziej oczekiwanym tego rodzaju wydarzeniem na giełdzie NASDAQ od lat. Eksperci są zgodni - wartość giełdowa założonej osiem lat temu firmy może przewyższyć takich potentatów, jak Disney czy Ford. Już 16 maja portal poinformował, że w związku z wielkim popytem na jego akcje zwiększa ich podaż o 25 proc. - do 421 mln akcji.
Spekulowano, że cena akcji "FB" - bo pod taką nazwą debiutuje cudowne dziecko Zuckerberga - wyniesie 34-38 dolarów. Gigant na rynku serwisów społecznościowych ostatecznie postawił na tę górną granicę. Oznacza to, że cała pierwotna oferta publiczna (IPO) będzie warta 18,4 mld dolarów. W historii amerykańskiej giełdy lepiej zaczęła tylko znana z systemów płatności bezgotówkowej firmy Visa (19,7 mld dol. w marcu 2008 r.).
Za plecami Facebooka znalazł się m.in. General Motors (18,1 mld dol.). Co ciekawe, największy amerykański producent samochodów we wtorek zapowiedział, że przestanie reklamować się na serwisie Zuckerberga.
Odrzucał oferty
Genialny informatyk i człowiek z głową do interesów już siedem lat temu mógł sprzedać swoją własność. Wtedy świetnie rozwijającego się FB chciała kupić firma MTV Networks. Oferowała 75 mln dolarów. Taka kwota na absolwencie Harvardu nie zrobiła większego wrażenia. Podobnie jak później znacznie wyższa, jaką otrzymał od Microsfotu. - Nie chodzi o cenę. To moje dziecko i to ja chcę je rozwijać - upierał się Zuckerberg.
Źródło: CNN, Reuters, PAP