Suszone rodzynki, śliwki, morele, jabłka, gruszki, daktyle oraz mieszanki owocowe - wielu z nas kupuje takie owoce w sklepach. Problem w tym, że jak wynika z kontroli Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, nie zawsze opisy na opakowaniach tych owoców zgadzają się z ich zawartością.
Inspektorzy IJHARS sprawdzili jakość sprzedawanych suszonych owoców po raz pierwszy od pięciu lat (co roku kontrolowana jest inna grupa produktów). Kontrolę przeprowadzono w 12 województwach. Podobnie jak pięć lat temu nie wykazała ona żadnych problemów związanych ze smakiem samych owoców.
Niestety częściej niż w 2006 roku pojawiły się nieścisłe opisy na opakowaniach. W sumie inspektorzy znaleźli błędy w oznakowaniu aż w 59,6 procentach produktów.
Za mało owoców w owocach
Producenci podawali często zawyżoną wagę produktu np. w 100-gramowych opakowaniach nie zawsze znajduje się faktycznie 100 g owoców. Niestety "pomyłka" w drugą stronę, czyli więcej owoców niż deklarowana waga w opisie, nie miała miejsca ani razu.
Kolejna oszustwa to zaniżanie zawartości lub mylenie nazw substancji konserwujących. Jeden z producentów pomylił substancję E202 (sorbinian potasu) z występującą rzeczywiście w produkcie E220 (budzący kontrowersje dwutlenek siarki).
Na wielu opakowaniach inspektorzy nie mogli znaleźć pełnych danych producenta oraz daty minimalnej trwałości. Niektórzy ukrywali też kraj pochodzenia owoców, podając np.: "Ameryka Południowa", zamiast Chile.
Kary i upomnienia
Inspektorzy IJHARS nakazali producentom zmianę błędnych opakowań, na część z nich nałożyli kary finansowe. Jednocześnie zapewnili, że będą częściej sprawdzać jakość owoców suszonych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu