Przedsiębiorcy, którzy chcą zarobić na sprzedaży produktów związanych z Euro 2012, mogą czuć się zawiedzeni. Jak informuje "Parkiet", Urząd Patentowy odmawia przedsiębiorcom rejestracji znaków towarowych związanych z imprezą. Czy zaleją nas chińskie podróbki?
Do Urzędu Patentowego wpłynęło ponad 50 zgłoszeń od firm i instytucji, które chciałyby używać znaku powiązanego z Euro 2012. Zgodę dostała tylko UEFA, a polscy przedsiębiorcy otrzymują odmowy, z czym nie chcą się pogodzić.
Dzieje się tak, gdyż prezes Urzędu Patentowego podpisał umowę zawierającą zobowiązania wobec UEFA w zakresie ochrony praw własności przemysłowej w związku z organizacją przez Polskę i Ukrainę piłkarskich mistrzostw Europy.
Powołany został zespół ekspertów monitorujący zgłoszenia. W przypadku kolizji ze zgłoszeniami UEFA, urząd odmawia ich rejestracji na podstawie przepisów ustawy Prawo własności przemysłowej.
Jest jednak światełko w tunelu. Firmy mogą się bowiem ubiegać o licencje UEFA. Ale ta, rzecz wiadomo, odpowiednio kosztuje. Żeby produkcja się opłacała, musi być naprawdę masowa.
Powtórka z RPA?
Decyzjami polskiego Urzędu Patentowego nie będą się raczej przejmować zagraniczni producenci, szczególnie chińscy królowie podróbek. Azjaci dali o sobie ostatnio znać podczas Mundialu w RPA.
W samych Chinach, daleko od piłkarskich aren, liczba produktów z nieautoryzowanym logo mistrzostw sięgnęła dziesiątek tysięcy sztuk. Podróbki dotarły też do RPA, gdzie piłkarskie gadżety wątpliwego pochodzenia można było kupić na każdym kroku.
Chociaż FIFA starała się walczyć z podróbkami, skutki wojny nie były powalające. Fani futbolu woleli bowiem wydać np. na koszulki kilkadziesiąt razy mniej niż musieliby chcąc kupić te "prawdziwe". Wielu nie przeszkadzało nawet to, że podróbki niemal z definicji są dużo gorszej jakości.
Źródło: Parkiet, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24