Kształt nowego paktu fiskalnego, który miał być receptą na trawiący europejską gospodarkę kryzys i pokazem jedności UE, wciąż nie został ustalony. Tymczasem coraz więcej rządów - w tym polski - zaczyna mieć poważne wątpliwości, czy w ogóle podpisywać umowę.
W czwartek wieczorem najnowszy tekst umowy omawiali przedstawiciele rządów. Jak twierdzi Polska Agencja Prasowa, powołując się na swoje źródło w unijnych strukturach, po spotkaniu grupa robocza zakończyła techniczne prace. Projekt z poprawkami z tego spotkania trafi teraz pod obrady ministrów finansów grupy euro i całej UE, a następnie na szczyt UE. - Pozostały rozbieżności na tyle polityczne, że będą rozstrzygnięte przez szefów państw (na szczycie UE pod koniec miesiąca - red.) - twierdzi źródło PAP.
Ostatni projekt zakłada m.in., że Polska, ani inne kraje spoza strefy euro nie będą brały udziału w szczytach eurolandu, nawet jeśli podpiszą nowy traktat. Ze spotkań eurolandu - zgodnie z zapisami projektu - wykluczony został też przewodniczący PE. - Istnieje niebezpieczeństwo, że ta umowa będzie prowadziła do jakiejś dezintegracji UE i metody wspólnotowej - zaznaczyło źródło.
Nie po myśli Polski
Polska domagała się, by udział państw spoza eurolandu w jego szczytach, nawet bez prawa głosu, był możliwy. Początkowo przedstawiciele rządu zapewniali, że taki zapis znajdzie się w pakcie.
W dzisiejszej rozmowie z PAP minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz stwierdził, że kwestia paktu pozostaje "otwarta". - Negocjacje trwają - zaznaczył. Dodał, że kwestie polityczne, takie jak udział krajów spoza eurolandu w szczytach euro, będą "przeniesione na wyższy szczebel polityczny" i omawiane podczas szczytu UE. - Decyzja Polski o przystąpieniu do umowy będzie podjęta, gdy będzie gotowy jej ostateczny kształt - zaznaczył.
W środę, jeszcze przed czwartkowym spotkaniem ekspertów, premier Donald Tusk podkreślał, że za wcześnie, by mówić o porażce. - To nie jest być albo nie być dla Polski. Wydawało się, że to jest w interesie wszystkich państw UE, aby decyzje, które dotyczą strefy euro - ale przecież siłą rzeczy będą dotyczyły także wszystkich innych państw UE pośrednio i bezpośrednio - rodziły się w dyskusji, w której uczestniczą wszyscy - mówił.
Francuzi nie chcą krajów spoza eurolandu
Siłą napędową międzyrządowego porozumienia - które w ostatniej wersji nazwano "traktatem" - są Niemcy i Francja. - Temu pierwszemu państwu zależy, żeby pieniądze, które wykłada na pomoc innym (m.in. Grecji) były obwarowane takimi warunkami, żeby ich nie zmarnować, a drugiemu - na przywróceniu w UE układu sił sprzed rozszerzenia, bo jego efektywna pozycja zaczęła maleć - ocenia źródło PAP. Francji w realizacji jej celu miałoby pomóc właśnie wykluczenie ze szczytów euro krajów spoza strefy, ponieważ w mniejszym towarzystwie jej siła jest proporcjonalnie większa. Dlatego Francuzi najmocniej naciskają na takie rozwiązanie. Oprócz nich opowiadają się za tym również Belgia i Estonia.
Decyzja Polski o przystąpieniu do umowy będzie podjęta, gdy będzie gotowy jej ostateczny kształt Mikołaj Dowgilewicz
Jak podkreśla źródło PAP, wszystkie kraje zaczynają już tracić cierpliwość, a cele umowy można było osiągnąć bez traktatu międzyrządowego.
Możliwość niepodpisania umowy - według unijnego źródła PAP - bierze pod uwagę Polska, która będzie miała "poważne wątpliwości", jeśli zapisy pozwolą umowie "wchodzić" w kompetencje Unii i usankcjonują ekskluzywne spotkania państw euro.
Traktat międzyrządowy, który będzie musiał być ratyfikowany w parlamentach narodowych, budzi też emocje w Czechach. Jak napisał w czwartek dziennik "Lidove noviny" wicepremier Czech i szef czeskiej dyplomacji Karel Schwarzenberg zagroził odejściem z rządu, jeśli premier Petr Neczas nie poprze włączenia się Pragi do międzyrządowego paktu fiskalnego. Paktowi fiskalnemu ostro sprzeciwia się prezydent Czech Vaclav Klaus. Za pośrednictwem swego rzecznika Radima Ochvata poinformował, że "w żadnym przypadku" go nie podpisze.
Pakt zamiast zmiany traktatu
Ponieważ Londyn zablokował na grudniowym szczycie zmianę traktatu UE, nowe zasady dyscypliny budżetowej mają być wdrożone umową międzyrządową krajów strefy euro oraz chętnych państw spoza eurolandu. Głównym elementem umowy jest wzmocnienie dyscypliny budżetowej oraz automatyczne sankcje dla członków strefy euro za jej naruszenie. Ma to uchronić Europę przed przyszłymi kryzysami. Roczny deficyt strukturalny sygnatariuszy paktu ma nie przekraczać 0,5 proc. nominalnego PKB. Za kontrolę wdrażania tej tzw. złotej zasady miałby odpowiadać Trybunał Sprawiedliwości UE.
PE, który bierze udział w pracach nad tekstem, nie podoba się zapis, że uczestnicy paktu mogą się pozywać nawzajem do Trybunału UE. Zgodnie z projektem, KE nie może podawać uczestników nowego paktu do Trybunału. KE może natomiast przygotowywać raporty, na podstawie których kraje o tym zdecydują.
Źródło: PAP, tvn24.pl