Strażacy, służba więzienna, pracownicy sanepidów szykują pozwy zbiorowe przeciwko skarbowi państwa. Powód? Brak waloryzacji wynagrodzeń - pisze czwartkowa "Gazeta Wyborcza".
Od 2010 r. w budżetówce brak jest waloryzacji płac. Pojawiają się głosy, że podwyżek może nie być nawet do 2017 r. Przedstawiciele budżetówki podkreślają, że obecny system nie jest sprawiedliwy - są sfery traktowane lepiej.
Długa lista
"Gazeta Wyborcza" zauważa, że jako pierwsi głos zabrali funkcjonariusze służb mundurowych, którzy od kilku tygodni zapowiadają walkę o podwyżki. Pozwy zbiorowe szykują też policjanci, strażnicy więzienni, strażacy. Do protestu - zdaniem gazety - dołączają kolejne grupy pracowników, w tym sanepidu. - Sąd nie zastępuje państwa w ustalaniu wysokości płacy, nie tędy droga - ocenia w rozmowie z gazetą pomysł pozwów zbiorowych prof. Jakub Stelina z katedry prawa pracy Uniwersytetu Gdańskiego. I podkreśla, że wynagrodzenia w budżetówce powinny być ustalane na drodze negocjacji. Właśnie to przewidują przepisy. - Niestety, w naszym kraju mechanizm negocjacyjny działa źle, nie udaje się osiągać kompromisów - ubolewa Stelina. Rzecznik "Solidarności" Marek Lewandowski zapewnia, że rozumie stanowisko pracowników, nawet pomimo wątpliwości. - Płace zamrożono pod hasłem walki z kryzysem finansowym i ratowania finansów publicznych. Tyle tylko, że pieniądze na rosnące gabinety polityczne i wypłaty premii na najwyższych szczeblach władzy udaje się znaleźć. A przypomnijmy - obecnie gabinety polityczne powstają nawet na poziomie samorządów. Tymczasem nie ma pieniędzy, aby lepiej zapłacić ludziom, którzy wykonują realną, ciężką pracę - mówi "Gazecie Wyborczej".
Autor: mn/km / Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 | sxc.hu