W piątek przed południem rozpoczęła się kolejna tura rozmów zarządu JSW z protestującymi górnikami kopalni Budryk. Zarząd podkreśla, że nie ma nowych propozycji. Tymczasem w nocy protest 700 metrów pod ziemią, gdzie podobno narasta zagrozenie pożarowe wznowiło trzech górników.
Do rozmów w siedzibie spółki w Jastrzębiu Zdroju przystąpił z tymi samymi propozycjami, co dwa dni temu. - Zarząd zaproponował to, co jest logiczne, nie popsuje w istotny sposób wyników i nie doprowadzi do strat. To ściana, której nie możemy przekroczyć - powiedział prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) Jarosław Zagórowski.
- Górnicy czują się oszukani przez prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, który będąc kilka dni temu na dole u protestujących obiecał, że jeśli przerwiemy podziemny protest, to zaraz usiądziemy do stołu i będziemy negocjować do skutku, a nie wywiązał się z tej obietnicy - tłumaczy rzecznik komitetu strajkowego Wiesław Wójtowicz.
Kto nie z nami ten... może pracować gdzie indziej
W piątkowy ranek protestujący spełnili swe zapowiedzi i nie dopuścili do pracy tych, którzy nie biorą udziału w strajku. Na teren zakładu w Ornontowicach nie wpuszczono pierwszej zmiany, czyli około dwustu pracowników. Wpuszczani byli tylko ci, którzy podpisali zobowiązanie, że będą brali czynny udział w strajku okupacyjnym.
Tymczasem prezes Zagórowski poinformował, że rozważa zatrudnienie w innych zakładach spółki tych górników z "Budryka", którzy chcą pracować.
Nadal spór o to samo
Po blisko tygodniu podziemnego strajku, trwającego w sumie juz 26 dni, górnicy z kopalni "Budryk" wyjechali w nocy z wtorku na środę na powierzchnię. Zdecydowali się na to po kilku godzinach rozmów z prezesem Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) Jarosławem Zagórowskim i zawarciu wstępnego porozumienia. Strajk kontynuowali na powierzchni. Jednak po odwołaniu wczorajszych rozmów postanowili zaostrzyć protest. Stąd powrót pod ziemię i blokada bram.
Górnicy czują się oszukani przez prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej Budryk
Zrównanie zarobków w "Budryku" ze średnią płac w JSW jest zasadniczym postulatem strajkujących. W środę strony sporu uzgodniły 18 z 20 punktów planowanego porozumienia. Późnym wieczorem negocjacje zostały przerwane po pojawieniu się rozbieżności w kluczowym punkcie dotyczącym wysokości i sposobu naliczania podwyżek płac. Strony miały wrócić do rozmów w czwartek po południu - po ponownym przeliczeniu swych propozycji. Rozmowy te jednak nie odbyły się, bo zarząd JSW został wezwany do Ministerstwa Gospodarki. Spotkanie było związane z przejęciem przez tę spółkę "Budryka" i oceną sytuacji ekonomicznej kopalni oraz strat spowodowanych strajkiem.
Rozmowy ze strajkującymi związkowcami mają być wznowione w piątek rano. - Ponoć nie odbędą się rano, jak ustalono, ale po południu. Mimo to stawimy się na nie, gdziekolwiek by nas nie wezwano - powiedział Wójtowicz.
Protest w "Budryku" prowadzą cztery z dziewięciu działających tam związków zawodowych. Pozostałe zgadzają się na propozycje zarządu. Protestujący konsekwentnie jednak uznają je za niewystarczające.
Źródło: PAP, RMF
Źródło zdjęcia głównego: TVN24