Pikuje sprzedaż BMW. W listopadzie chętnych na auta z bawarskiej stajni było o ponad 1/4 mniej niż przed rokiem. Władze firmy mówią krótko: popyt topnieje w oczach.
Najmocniej, bo aż o 26 procent osunęła się sprzedaż aut produkowanych pod własną marką BMW. Sprzedaż marki Mini spadła o prawie 21 procent. Wydaje się, że kryzys najmniej dotkliwy jest dla bogatych, bo rynek najłagodniej obszedł się z luksusowymi Rolls-Royce'ami - ich sprzedaż spadła "zaledwie" o 18 procent.
Od stycznia do końca listopada koncern sprzedał ponad 1,3 mln aut, a więc o prawie 2 procent mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Złe wyniki sprawiły, że BMW postanowiło ograniczyć tegoroczną produkcję o 65 tysięcy sztuk. Dla pracowników oznacza to przymusowo wydłużoną przerwę świąteczną.
Moto-kryzys przyspiesza
BMW to nie jedyny koncern motoryzacyjny, który znalazł się w tarapatach. Popyt na samochody na całym świecie spadł w ostatnim okresie drastycznie, sprawiając niemały problem producentom. W posadach drżą przede wszystkim amerykańscy giganci: Ford, General Motors i Chrysler, którym pomóc może chyba już tylko gigantyczne wsparcie z budżetu USA.
Kłopoty mają jednak także firmy europejskie, m.in. Mercedes czy Opel. Jak podał ostatnio koncern Daimler, w listopadzie sprzedaż aut ze stajni Mercedes-Benz spadła o 25 procent, licząc rok do roku. Aut pod własną marką Mercedes-Benz sprzedano o prawie 28 procent mniej niż przed rokiem.
W Polsce jak na razie sprzedaż nowych aut wygląda nie najgorzej, ale wszystko wskazuje na to, że nasz przemysł motoryzacyjny dostanie rykoszetem. Większość krajowej produkcji przeznaczona jest bowiem na eksport do Europy Zachodniej, a tam właśnie popyt spada. Z tego powodu fabryka Opla w Gliwicach od nowego roku z trzech zmian przechodzi na dwie. A to pociągnie za sobą utratę pracy przez 700 osób z firm podwykonawczych Opla.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu