Fragmenty murów, bram, a nawet bok ciężarówki - dzieła nieuchwytnego artysty graffiti Banksy'ego wyrwane z przestrzeni miejskiej wystawiono w londyńskiej galerii, gdzie zostaną zlicytowane. Dziewięć prac wycenia się łącznie na ponad 4 mln dolarów.
Sprzedającymi są właściciele nieruchomości, na których powstały prace. Ich zdaniem w ten sposób „chronią” jego twórczość. - Z tym, że on nie chce tej ochrony. W jego w oczach ta aukcja to wandalizm – mówi Will Ellsworth-Jones, krytyk sztuki i autor książki poświęconej twórczości brytyjskiego graficiarza. - Banksy powiedziałby: zostawcie je tam, gdzie są. Na ścianach, na chodnikach, na bramach, gdziekolwiek je namalowano. Nie wyrywajcie ich z przestrzeni miejskiej. Jeśli niszczeją, trudno. Nie zabezpieczajcie ich, nie próbujcie sprzedać ich milionerom, którzy będą oglądać je w pojedynkę – dodaje.Co ciekawe, autentyczności żadnej z wystawionych prac nie została potwierdzona przez artystę. Mimo to, cenę wywoławczą jednego z najbardziej rozpoznawalnych rzekomych dzieł Banksy'ego "Zakaz gry w piłkę" ustalono na nieco ponad milion dolarów.Kup sobie Banksy’egoDlaczego ludzie są gotowi zapłacić miliony za prace ulicznego artysty? W czym tkwi jego fenomen? - Jest satyrykiem, komediantem malującym po murach. Jednak to, co decyduje o jego znaczeniu to fakt, że komentuje zjawiska, o których mówi każdy przechodzień. Poddaje obróbce wizualnej - tłumaczy Estelle Lovatt, krytyk sztuki.Czy jednak kupowanie dzieł Banksy’ego to rzeczywiście dobra inwestycja? - O wiele większą wartość mają na ulicy, to w końcu street art - uważa Lovatt. - To tak, jakby fragment kościelnego ołtarza powiesić w swoim salonie i twierdzić, że to nadal przykład świetnej sztuki renesansowej. Otóż nie - twierdzi.
Autor: rf/klim/ / Źródło: CNN Newsource/x-news