Gdy na giełdzie goszczą spadki, zarobić na funduszach inwestycyjnych coraz trudniej, a do łask wracają lokaty. Banki wykorzystują sytuację na rynku i podnosząc oprocentowanie walczą o pieniądze klientów - zauważa dziennik "Polska".
Już od kilku tygodni trwa prawdziwy festiwal ofert. PKO BP zaproponowało oprocentowanie 6 proc. i tym samym wyznaczyło dolną granicę, poniżej której nie warto schodzić. Wiedzą o tym doskonale m.in. Toyota, Citi Handlowy, Millennium, Dominet i AIG, które oferują oprocentowanie powyżej tej kwoty. Kolejne, jak Nordea, Getin, DB PBC, Raiffeissen, i Fortis proponują za depozyt roczny nawet od 7 proc. w górę - wylicza "Polska".
Co ciekawe, po interwencji Komisji Nadzoru Finansowego banki przestały reklamować swoje lokaty ze słówkiem "do", które zazwyczaj oznaczało, że najwyższe oprocentowanie można uzyskać przy lokacie powyżej 50 tys. zł.
Konta też w górę Jak pisze "Polska", w ciągu ostatniego miesiąca nastąpiła także fala podwyżek oprocentowania kont oszczędnościowych. Od lokat różni je to, że depozytu rocznego nie można wypłacić przed terminem, bo wówczas traci się odsetki. Z kont oszczędnościowych można natomiast raz lub dwa razy w miesiącu podjąć oszczędności, a reszta procentuje po umówionej stawce. Jako pierwszy na podwyżkę oprocentowania tego typu konta zdecydował się Polbank EFG, który miesiąc temu zaoferował swoim klientom 5,5 proc. (przy depozycie powyżej 50 tys.). Za nim poszli kolejni - mBank, BZ WBK i NG BSK (5 proc. dla depozytów powyżej 100 tys., 4,75 proc poniżej).
Będzie jeszcze wyżej Eksperci są przekonani, że kolejne podwyżki stóp procentowych przyczynią się do dalszych podwyżek oprocentowania lokat. - Nie zdziwiłbym się, gdyby pod koniec roku wyniosło 8 proc. - mówi "Polsce" analityk Michał Macierzynski z portalu Bankier.pl.
W tym roku na depozyty bankowe wpłynęło już 19 mld zł. - Częściowo te pieniądz pochodzą z funduszy, częściowo z oszczędności trzymanych w domu, a częściowo zostały przesunięte ze słabiej oprocentowanych kont osobistych - tłumaczy analityk Michał Macieja.
W tym samym czasie z funduszy inwestycyjnych ubyło ponad 11 mld zł. To rezultat niestabilnej sytuacji na giełdzie. W jej wyniku docelowo stracą najwięcej fundusze zrównoważone i stabilnego wzrostu, które w zeszłym roku dawały zyski na poziomie 4-4,5 proc. Teraz są znacznie mniej atrakcyjne niż depozyty i w dłuższym okresie może się okazać, że w ogóle znikną z rynku - podsumowuje "Polska".
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl