Za badanie techniczne dopuszczające pojazd do ruchu trzeba będzie zapłacić przed jego przeprowadzeniem. To jedno z głównych założeń zmiany Prawa o ruchu drogowym, które czeka już tylko na podpis prezydenta. Jak zauważał reporter TVN Turbo Marcin Orzepiński, obecnie wielu diagnostów "przymyka oko" na usterki.
Nowe przepisy mają ograniczyć zjawisko "turystyki badań technicznych", w których kierowcy, nie uzyskując pozytywnego wyniku badania technicznego, przenoszą się do innej stacji badań technicznych.
- Mamy do czynienia od lat w Polsce z niesamowitą patologią. Diagnosta to chyba jedyny usługodawca, który wykonuje prace i jeśli wykona ją dobrze, czyli znajdzie usterkę i nie podbije przeglądu, nie dostanie pieniędzy - komentuje Marcin Orzepiński z TVN Turbo.
Zaznaczał, że w Polsce tylko 2 proc. pojazdów dostaje negatywną ocenę po badaniu. - Natomiast w Niemczech, gdzie samochody są z założenia w lepszej kondycji, diagności wykrywają kilkanaście procent więcej samochodów niesprawnych - mówił Orzepiński.
Przeciwko takim "patologiom" mają działać regulacje przyjęte w czwartek przez Senat. Do Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP) na bieżąco będą przekazywane dane o negatywnych badaniach technicznych, w szczególności gdy badania zostają przerwane w trakcie wykonania i kierowca unika konsekwencji, nie pozwalając dokończyć badania i nie ponosząc kosztów ich wykonania.
Takie rozwiązanie może jednak zniechęcić do badań - uważa Orzepiński. - Część najbiedniejszych, z najstarszymi samochodami będzie się po prostu bała jeździć na przegląd - mówił.
Jazda bez przeglądu
W ocenie gościa TVN 24 prawdziwym problemem jest brak odpowiednich sankcji za jeżdżenie autem bez dokonanego przeglądu. - Jest mandat w wysokości 50 zł i skierowanie na badanie techniczne. Ale jeżeli nie pojedziemy na badanie, nic się nie stanie - podkreślał.
Brak ważnych badań technicznych jest dla policji podstawą do zatrzymania dowodu rejestracyjnego. Jednak to funkcjonariusz decyduje, czy zatrzymany pojazd nadaje się do dalszego ruchu.
Jeśli nie, policjant odbiera kierowcy dowód rejestracyjny i zabrania mu dalszej jazdy.
Jeśli jednak samochód jest sprawny i nie stanowi zagrożenia w ruchu, policjant powinien zatrzymać dowód rejestracyjny i wydać kierowcy skierowanie na badanie techniczne pojazdu. To dokument, który upoważnia do dalszego jeżdżenia autem - maksymalnie przez 7 dni.
Jak tłumaczy Orzepiński, nie ma dalszych konsekwencji. Dlatego zdaniem Orzepinskiego, "jeżeli chcemy osiągnąć poprawę bezpieczeństwa, musimy obecne regulacje uzupełnić o przepisy zmuszające do ich stosowania".
Informacje do CEP
- Świetne zmiany, które mają wejść, to pomysł o gromadzeniu olbrzymiej ilości informacji na temat naszego samochodu w nowym CEPIK-u - uważa Orzepiński. - Będą tam wpisane historie o bardzo poważnych wypadkach - dodaje.
Nowelizowane przepisy zakładają bowiem, że obok zakładów ubezpieczeń także Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG) będzie zobowiązany do przekazywania do Centralnej Ewidencji Pojazdów informacji o szkodach istotnych, do jakich doszło w aucie podczas wypadku – w przypadku pojazdów nieubezpieczonych.
W ocenie Orzepińskiego, "skończy się w Polsce sprzedawanie zmasakrowanych aut".
Nowelizacja jest efektem działań naprawczych podjętych wobec systemu CEPiK, których jednym z elementów jest etapowe uruchomienie jego zmodernizowanej wersji. Ustawa trafiła na biurko prezydenta 18 września. Większość nowelizacji ma wejść w życie 13 listopada 2017 r.
Autor: ps/ms / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock