Jak podają amerykańscy klimatolodzy, na skutek zmian klimatu liczba dni z temperaturą wynoszącą od 17,8 do 30 stopni Celsjusza i słabymi opadami miałaby wzrosnąć w Europie o 15. O tym, co to oznacza dla Polski i dlaczego to niekoniecznie dobre wieści, pisze synoptyk TVN Meteo Arleta Unton Pyziołek.
Intrygujące wyniki badań opublikowała amerykańska NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration, pol. Narodowa Administracja Oceanu i Atmosfery). Fizyk Karin van der Wiel wyszła z założenia, że by zrozumieć, jakie zmiany nas czekają w związku z ocieplaniem się klimatu, należy zająć się nie zjawiskami ekstremalnymi, ale pogodą zwyczajną, łagodną. Dużo w tym racji, bo ile razy w życiu doświadczyliśmy ekstremalnych zjawisk na "własnej skórze"? Osobiście miałam z tym do czynienia tylko raz, była to powódź w 1997 roku.
Czym jest pogoda łagodna
Karin van der Wiel za pogodę łagodną uznała dni z temperaturą wynoszącą popołudniami od 17,8 do 30 st. C, przy słabych opadach i niskiej wilgotności. W Polsce nikt jeszcze takich kryteriów nie zastosował, a przynajmniej nie było o tym słychać. W naszych warunkach na określenie dni ze średnią dobową temperaturą powyżej 0 stopni Celsjusza przyjęło się stosować termin "pogoda ciepła". Badacz klimatu Polski, prof. Alojzy Woś, wydzielił w tej "pogodzie ciepłej" bardzo ciepłą (z temperaturą średnią dobową powyżej 15 st. C) i umiarkowanie ciepłą (z temperaturą średnią dobową między 5,1 a 15 st. C), co może nieco odpowiadać kryteriom amerykańskiej fizyk.
Woś wyliczył, że w drugiej połowie XX wieku w Polsce dni z pogodą bardzo ciepłą było średnio od 68 w Ustce do 98 w Tarnowie. W czasie takich dni temperatura maksymalna może osiągać bądź przekraczać 25 st. C na Wybrzeżu i 30 st. C na południu. Natomiast dni z pogodą umiarkowanie ciepłą było od 115 we Włodawie do 155 w Kołobrzegu. W tym czasie temperatura maksymalna przekracza 15 st. C, osiągając niejednokrotnie przyjemne 20 st. C. W dniach z pogodą ciepłą przeważa zachmurzenie umiarkowane, ale nie pada.
Liczba łagodnych dni ma wzrosnąć
Z wyliczeń amerykańskiej badaczki wynika, w dużym uproszczeniu, że w XXI wieku dni z pogodą łagodną miałoby w Europie być średnio w roku do 15 więcej. To bardzo przyjemna prognoza pokazująca, że demonizowane w ostatnich latach ocieplenie klimatu ma również dobre strony. Zresztą wielu badaczy dziejów ludzkości podkreśla, że rozwój wielkich cywilizacji miał zawsze miejsce w czasach ociepleń klimatu. To właśnie w okresach cieplejszych rozwinęły się cywilizacje Egiptu, Mezopotamii, Rzymu.
Dobre wieści dla Europy?
Przyglądam się mapie świata sporządzonej przez badaczy NOAA i czuję niepokój. Na pierwszy rzut oka wiadomości dla nas Europejczyków są dobre. W naszej części świata przybędzie dni łagodnych, a ubyć ma zjawisk ekstremalnych. Jednak czy na pewno będzie ich mniej?
Badania z ostatnich lat wykazały, że ze wzrostem temperatury powietrza zmniejsza się liczba dni z opadami ciągłymi, równomiernie rozłożonymi w czasie. Wydłużyły się natomiast okresy bezopadowe, przybywa susz. Jednocześnie wzrasta liczba dni z opadami silniejszymi, więcej jest burz, nawałnic, trąb powietrznych. Czy więc wydłużenie się okresu spokojnego nie poskutkuje wzrostem gwałtowności zjawisk? Czy jeśli już pojawi się w Polsce trąba powietrzna, to czy w skali Fujity mierzącej intensywność tornad nie będzie to częściej śmiercionośne F3 (prędkość wiatru osiąga wtedy 254-332 km/h) czy F4 (333-418 km/h), a nie typowe u nas F0 (64-116 km/h) czy F1 (118-180 km/h)?
"Brytyjskie" zimy w Polsce
Skutkiem przyrostu liczby dni z pogodą łagodną będzie z pewnością ocieplenie się zim, które w Polsce będą na ogół atlantyckie, deszczowe i sztormowe (takie występują obecnie w Wielkiej Brytanii). Częściej pewnie pojawiać się będzie w styczniu temperatura maksymalna rzędu 17 st. C, jak to miało miejsce w Jeleniej Górze w 1993 roku.
Dobrą cechą zimy w naszym klimacie jest tzw. liczba dni mroźnych, czyli dni z temperaturą ujemną w nocy i w dzień. Obecnie liczba ta wynosi do 20 dni na Nizinie Szczecińskiej, do 30 dni w Wielkopolsce, do 40 dni na Mazowszu i do 50 dni na Suwalszczyźnie i Podlasiu. Może liczba takich dni spadnie do 20 w centrum kraju, a na krańcach zachodnich nikt już mrozu nie odczuje? Pogody mroźnej ma być niewiele.
Migracje klimatyczne
Wyniki badań Karin der Wiel powinny jednak budzić także niepokój. Potężne czerwone plamy na mapie świata to wyraźny spadek dni z pogodą łagodną w rejonach świata najgęściej zaludnionych, z największym wskaźnikiem przyrostu naturalnego. W Afryce już jest bardzo ciężko i ziemia nie nadąża wyżywić ludzi i zwierząt. Kurczą się tam obszary naturalne, niezdewastowanie przez Homo sapiens. Te czerwone plamy oznaczają, że świat mogą czekać potężne migracje klimatyczne.
Autor: Arlenta Unton-Pyziołek/map / Źródło: TVN Meteo