Naukowcy ostrzegają - kolejne masowe wymieranie gatunków na Ziemi już się zaczęło. Brzmi to przerażająco, jednak wydaje się, że ludzie są zbyt mądrzy, by zniknąć z powierzchni naszej planety. Ale czy na pewno? Uczeni od dawna starają się scharakteryzować ogólne tendencje, dzięki którym dowiemy się, które gatunki mają szansę na przetrwanie. I przede wszystkim - czy my do nich należymy.
Nie ma wątpliwości, że tempo wymierania gatunków wzrasta. Paleontologia zna takie przypadki - masowe wymieranie miało miejsce już pięć razy w historii życia na naszej planecie.
Choć ocena tendencji dotyczących wymierania gatunków to trudne zadanie, badania sugerują, że natura nie jest po naszej stronie.
Rozwój ograniczony
Rzućmy okiem na historię życia na Ziemi. Pojawiło się prawdopodobnie 3,5 miliarda lat temu w postaci organizmów jednokomórkowych. Od tego czasu nastąpił niezwykły wzrost różnorodności i złożoności gatunków.
Jak to się stało, że z jednego gatunku powstały miliony? Zróbmy prosty eksperyment myślowy. Każda linia rodziny dzieli się na dwie, tak, że jeden gatunek daje dwa, dwa dają cztery, a cztery dają osiem itd. Taki wykres wzrostu ilości gatunków w czasie przybiera kształt krzywej, co oznacza, że prędkość powstawania nowych gatunków z czasem rośnie. W międzyczasie niektóre gatunki wymierają, jednak dzieje się to znacznie rzadziej w stosunku do tempa powstawania nowych.
Jednak czy ten wzrost różnorodności gatunkowej może trwać w nieskończoność? Karol Darwin sądził, że nie. Wierzył, że Ziemia ma swoją ograniczoną pojemność. Każdy gatunek zajmuje określony obszar planety, a kiedy liczba różnych gatunków dochodzi do maksymalnej, powstawanie nowych staje się coraz trudniejsze.
Dlatego tempo wzrostu zwalnia i w pewnym momencie osiąga stałą wartość, a wykres przybiera kształt sigmoidalny.
Szybkie zmiany środowiskowe
Masowe wymieranie miało miejsce już pięć razy w ciągu ostatnich pół miliarda lat. Za każdym razem następowała znaczna redukcja różnorodności organizmów. Pierwsze dwie zagłady miały miejsce pod koniec ordowiku, około 444 milionów lat temu, a także pod koniec dewonu, około 359 milionów lat temu. Trzecia znacznie większa zagłada zwana "wielkim wymieraniem" nastąpiła 252 miliony lat temu, między okresem permu i triasu. Zginęło wtedy około 96 procent gatunków morskich.
Skąd się biorą te wahania? Masowe wymieranie wynika z katastrofalnych zmian środowiskowych, które zachodzą z prędkością uniemożliwiającą zwierzętom przystosowanie. W obliczu tych zagrożeń pewne grupy kurczą się znacznie bardziej od innych, w trudny do przewidzenia sposób.
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe
Kiedy jedna grupa wypełni swój ekosystem, uniemożliwia innym grupom uzyskanie przewagi. Do usunięcia tych dominujących mogą przyczynić się jedynie szybkie zmiany środowiskowe. W ten sposób powstaje przestrzeń do rozwoju dla innych gatunków, które z kolei mogą zacząć dzielić ją między podgatunki. W ten sposób krzywa różnorodności znów zaczyna się wznosić.
Nowe gatunki mogą także wpłynąć na środowisko w sposób pozwalający na utworzenie nisz dla innych, czyli tworzyć nowe ekosystemy.
Coś takiego zdarzyło się w przypadku wymierania kredowego, około 66 milionów lat temu. Wtedy właśnie wyginęły dinozaury. Zyskały na tym małe ssaki, które otrzymały przestrzeń do rozwoju. Ironią jest, że w ten sam sposób 186 milionów lat wcześniej dinozaurom miejsca ustąpiły terapsydy, ogromni przodkowie dzisiejszych ssaków.
Kto wygra?
Przy tak dużej bioróżnorodności odkrycie ogólnych zasad definiujących przeżycie jest dla paleontologów trudnym zadaniem. Pewne jest jedno - na lądzie duży rozmiar nie jest zaletą. Zaniepokoić powinien nas fakt, że kredowe wymieranie przetrwało niewiele zwierząt większych od psa. W końcu ludzie też są dużymi stworzeniami.
Do innych niekorzystnych dla zdolności przeżycia cech należy specjalizacja ekologiczna i ograniczone rozmieszczenie geograficzne.
Szeroki zasięg geograficzny wydawałby się może rozsądnym zabezpieczeniem. Jednak fakt ten nie uratował gatunków kręgowców lądowych, które masowo wyginęły 201 milionów lat temu. Stworzeniom żyjącym na lądzie zagraża wiele rzeczy. Asteroidy, wulkanizm czy inne niezwykle destrukcyjne czynniki i ich globalne konsekwencje, mogą przyczynić się do zagłady nawet najbardziej rozprzestrzenionych gatunków.
Miejmy się na baczności
Okazuje się, że nic nie jest tak naprawdę bezpieczne na naszej planecie. Według Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN), co roku co najmniej 50 gatunków zwierząt przybliża się do wymarcia. Obecnie wyginięciem zagrożonych jest około 41 procent wszystkich płazów i 25 procent ssaków.
W obliczu szóstego masowego wymierania, do którego tym razem przyczynił się człowiek, musimy pamiętać, że zdarzenia mogą szybko wejść na nieoczekiwany tor. Nie potrafimy przewidzieć, jakie konsekwencje dla wielu gatunków, będzie miała utrata jednego z nich, gdyż ekosystemy są połączone ze sobą w skomplikowanej sieci interakcji, nie zawsze do końca przez nas zrozumiałej.
Jak pokazuje historia życia na Ziemi, nawet na gatunek dominujący, jakim jest teraz człowiek, kiedyś przychodzi pora. Okazuje się więc, że nie tylko przestrzeń mamy ograniczoną, lecz także czas, w jakim jest nam dane istnieć. Pytanie brzmi: ile nam go jeszcze zostało?
Przedstawiciele światowych organizacji na rzecz przyrody apelują o ochronę zagrożonych gatunków:
Autor: ab/jap / Źródło: theconversation.com
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay