"Zebrane dowody nie wykazały żadnego znaczącego wpływu na śmiertelność, potrzebę mechanicznej wentylacji pacjentów, czas zdrowienia" - wyliczała w piątkowym komunikacie Światowa Organizacja Zdrowia, nie rekomendując stosowania przeciwwirusowego remdesiviru w leczeniu hospitalizowanych chorych z COVID-19. Jako "bardzo niepokojące" ocenił te zalecenia w rozmowie z TVN24 doktor Tomasz Karauda. Wcześniejsze badania prowadzone w USA sugerowały, że lek sprzyja skróceniu czasu chorowania.
Ponad miesiąc temu informowaliśmy o wstępnych wynikach badań Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), realizowanych w ramach programu "Solidarity", nad skutecznością leku przeciwwirusowego remdesivir w leczeniu osób z COVID-19. Podawano wtedy, że lek ten nie skraca hospitalizacji ani nie zmniejsza ryzyka zgonu.
WHO w piątek podtrzymała swoje stanowisko. Podstawą kolejnej rekomendacji była analiza badań "Solidarity", a także trzech innych, obejmujących łącznie ponad siedem tysięcy pacjentów w 30 krajach. WHO podkreśliła, że zalecenie zostało opracowane przez międzynarodową grupę 33 ekspertów. Jak poinformowano w komunikacie, rekomendacja dotyczy wszystkich hospitalizowanych pacjentów, niezależnie od ich stanu, jako że obecnie nie ma dowodów, że remdesivir obniża śmiertelność i polepsza wyniki pacjentów.
"Zebrane dowody nie wykazały żadnego znaczącego wpływu na śmiertelność, potrzebę mechanicznej wentylacji pacjentów, czas zdrowienia, czy inne ważne dla pacjentów wskaźniki" - napisano w komunikacie. Organizacja dodała, że potrzebne są dalsze badania nad lekiem i poparła podawanie go pacjentom uczestniczącym w takich badaniach.
"Duży znak zapytania, czy mamy w ogóle jakieś leki, które możemy stosować skutecznie"
Jak skomentował na antenie TVN24 doktor Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego imienia Norberta Barlickiego w Łodzi, rekomendacja przedstawiona przez WHO jest "bardzo niepokojąca".
- Prawdę mówiąc, wiele szpitali opiera się na tym leku. (...) Jeżeli dzisiaj WHO podaje, że mimo wszystko ten lek jest nieskuteczny, to stawia duży znak zapytania nad tym, czy mamy w ogóle jakieś leki, które możemy stosować skutecznie u tych pacjentów - podkreślił dr Karauda.
Remdesivir w Polsce
Remdesivir jest stosowany w szpitalach w wielu krajach, w tym również w Polsce.
"Dziś do szpitali w całej Polsce wyjeżdża blisko 22,5 tys. opakowań remdesiviru. Będą rozdysponowane zgodnie ze wskazaniem konsultantów wojewódzkich ds. chorób zakaźnych" - poinformował w piątek resort na Twitterze. Ministerstwo przekazało też, że "w związku z decyzją ministra o przyspieszeniu dostaw leku, w listopadzie i grudniu do szpitali trafi w sumie 96 tys. opakowań remdesiviru".
Dziś z #MZ do szpitali w całej Polsce wyjeżdża blisko 22,5 tys. opakowań remdesiviru. Będą rozdysponowane zgodnie ze wskazaniem konsultantów wojewódzkich ds. chorób zakaźnych.
— Ministerstwo Zdrowia (@MZ_GOV_PL) November 20, 2020
Jak powiedział w piątek rano w Radiu Plus minister zdrowia Adam Niedzielski, dostępne dawki leku na listopad i grudzień powinny wystarczyć do leczenia miesięcznie ośmiu tysięcy pacjentów. Dodał, że jeden leczony tym lekiem pacjent potrzebuje średnio sześciu dawek.
- To wydaje się, że to jest dużo. Dużo w tym sensie, że patrząc na bieżące obłożenie (w szpitalach), to powinno miesięczny bilans pokrywać, przy czym w skali ogólnopolskiej - podkreślił.
Szef resortu zaznaczył jednak, że w kontekście problemów z dostępnością remdesiviru zgłaszanych przez niektóre szpitale trzeba pilnować mechanizmu dystrybucji leku, by zapewniając go jednej placówce, nie sprawić, by zabrakło go gdzieś indziej. Zapewnił, że w skali całego kraju nie powinno go zabraknąć. Dodał, że resort na bieżąco reaguje na sygnały szpitali o deficycie leku i przesuwa go między placówkami.
Odradza nie tylko WHO
WHO nie jest pierwszą organizacją, która na podstawie najnowszych badań odradziła stosowanie remdesiviru w terapii pacjentów z COVID-19. Tydzień wcześniej zmianę zaleceń w tej kwestii zapowiedział prezes Europejskiego Stowarzyszenia Medycyny Intensywnej Terapii (ESICM), Jozef Kesecioglu.
ESICM odradza podawanie lekom osobom ciężko chorym na chorobę wywoływaną przez zakażenie SARS-CoV-2 z uwagi na brak potwierdzonej skuteczności oraz możliwe efekty uboczne, mogące szkodzić nerkom pacjentów.
Wcześniejsze badania w USA sugerowały skuteczność leku
Opublikowane w październiku początkowe analizy WHO wywołały konsternację, gdyż badania w USA sugerowały, że remdesivir jest skuteczny.
Kilka miesięcy wcześniej opublikowano wyniki wstępnych badań, przeprowadzonych na grupie ponad tysiąca chorych. Informowano wówczas, że lek potrafi skrócić występowanie objawów choroby COVID-19 z 15 do 11 dni. Nie było jedynie dowodów, że lek ten zmniejsza ryzyko zgonu. Kolejna publikacja rezultatów tych samych badań, przedstawiona na początku października 2020 roku, miała potwierdzać, że użycie leku skraca o pięć dni rekonwalescencję pacjentów z COVID-19 w porównaniu do tych, którym podano placebo.
Producent krytykuje WHO
Remdesivir produkowany jest przez amerykańską firmę Gilead Sciences, która zakwestionowała wyniki badań prowadzonych pod patronatem WHO.
"Remdesivir jest uznawany za standard opieki nad hospitalizowanymi pacjentami z COVID-19 w wytycznych licznych organizacji narodowych" - napisano w oświadczeniu. "Jesteśmy rozczarowani, że wytyczne WHO wydają się ignorować te dowody, podczas gdy liczba przypadków (zakażenia - red.) dramatycznie rośnie na całym świecie, a lekarze polegają na remdesivirze jako pierwszym i jedynym zatwierdzonym leku przeciwwirusowym pacjentów z COVID-19" - dodano.
Lek początkowo przeznaczony był do leczenia gorączki krwotocznej wywołanej przez wirusa ebola. Wraz z wybuchem pandemii COVID-19 zaczęto go stosować u pacjentów z tą chorobą. 1 maja bieżącego lek został zaakceptowany do użycia przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków. Jest oficjalnie dopuszczony do stosowania w ponad 50 krajach w terapii pacjentów w ciężkim stanie.
Autor: ps//rzw / Źródło: PAP, Reuters, TVN24, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock