Od czerwca do września ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego byli wzywani do ponad 600 wypadków. W analogicznym okresie ubiegłego roku było ich o prawie połowę mniej. Zginęło osiem osób, w tym cztery podczas jednej burzy.
- W minionym sezonie letnim mieliśmy dwa bardzo poważne zdarzenia. Jedno to wypadek masowy na Giewoncie, gdzie po tragicznej burzy pomocy udzieliliśmy 157 osobom - powiedział ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Andrzej Maciata. W wyniku porażenia piorunem śmierć poniosły cztery osoby, w tym dwoje dzieci. Ponad 150 przebywających w okolicach Giewontu i Czerwonych Wierchów zostało poszkodowanych.
- Pomocy udzielono 400 osobom, które utknęły na szczycie Kasprowego Wierchu - wymieniał ratownik. Powodem drugiego zdarzenia była awaria mechanizmu kolejki linowej. Turyści musieli być w nocy ewakuowani na dół.
Łącznie od czerwca do września ratownicy TOPR udzielali pomocy 613 razy.
- Ten sezon można zaliczyć do najbardziej tragicznych - ocenił Maciata.
Tragiczny finał poszukiwań
Do najbardziej dramatycznych zdarzeń przejdzie śmierć dwóch grotołazów w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Początkowo akcja ratownicza, a następnie poszukiwawcza prowadząca do wydobycia ciał grotołazów zaangażowała bardzo wielu ratowników. Wszystkie działania były prowadzone przez niemal miesiąc. Nazywane są największą akcją ratowniczo-poszukiwawczą w historii polskiego taternictwa.
- To była bardzo długotrwała i skomplikowana akcja. Zaangażowane były duże siły oraz bardzo duża ilość sprzętu ratowniczego. Akcja była niezwykle skomplikowana, prowadzona w bardzo ciasnych korytarzach, które trzeba było miejscami poszerzać za pomocą ładunków pirotechnicznych - przypomniał ratownik.
Podczas ostatniego sezonu letniego w Tatrach doszło również do wielu innych incydentów. Były to zasłabnięcia lub nagłe zachorowania.
Autor: ps,dd/aw / Źródło: PAP, tvn24.pl