10 nastolatków ze szkoły przetrwania, których zaskoczyła burza śnieżna w rejonie Bukowego Berda w Bieszczadach, zostało bezpiecznie sprowadzonych ze szczytu.
- Kiedy ratownicy dotarli do poszkodowanych, na miejscu było dziesięcioro młodych ludzi w wieku 15-19 lat - poinformowali naczelnik grupy GOPR Grzegorz Chudzik i Elżbieta Pikor z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.
Dziewięcioro nastolatków zeszło o własnych siłach, 16-letni chłopiec, wyczerpany i zziębnięty, został zwieziony przez ratowników GOPR.
Schemat "tradycyjny"
Akcja ratunkowa przebiegała według "tradycyjnego" schematu. - Ratownicy wyjechali na skuterach dokąd można, a dalej przebijali się przez śnieg - wyjaśnił Chudzik. Łącznie brało w niej udział 40 osób.
Warunki były bardzo trudne. Nad regionem przeszła burza śnieżna, widoczność była praktycznie zerowa. Wiał silny wiatr, jego prędkość dochodziła do 70 km. Temperatura wynosiła -7 st. C
Bukowe Berdo (1311 m n.p.m.) w Bieszczadach jest bardzo trudne do zdobycia w zimie. Leży kilka kilometrów na wschód od Ustrzyk Górnych, blisko granicy z Ukrainą.
Mieli kontakt z GOPR
Akcja ratunkowa w tym rejonie rozpoczęła się po telefonie, jaki wykonali młodzi ludzi próbujący zdobyć szczyt.
Pierwszy na miejsce próbował przybyć śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale "nie mógł się przebić przez warstwę chmur, by wylądować na Bukowym Berdzie", relacjonował Chudzik.
- Wezwanie GOPR-u przez instruktora świadczy o jego dojrzałości. Ocenił on warunki i zdecydował o wezwaniu pomocy - powiedział Bogdan Tymoszyk ze szkoły przetrwania, która zorganizowała wyjazd grupy.
Uspokajał też, mówiąc, że uczestnicy wyjazdu "od początku trwania obozu" byli w kontakcie z grupą GOPR-u, która ma jedną ze swoich baz w Ustrzykach Górnych i "każde ich wyjście w góry było monitorowane".
- Dzieciaki są w dobrym stanie. Nikomu nic się nie stało. Nastąpiło "pogubienie szlaku", więc dość powszechna rzecz - wyjaśnił Tymoszyk.
Autor: adso//bgr/rs,mj / Źródło: tvn24.pl