800 gigant ślimaków z Nowej Zelandii w oczekiwaniu na nowy dom, zamarzło. Zawinił wskaźnik temperatury.
Rzadki gatunek ślimaka powelliphanta, oczekiwał w specjalnych pomieszczeniach Departamentu Ochrony Nowej Zelandii na to, aż ekolodzy znajdą mu sprzyjające warunki bytowe.
Kilka lat temu 6 tys. przedstawicieli gatunku przeniesieno z terenu Stockton Plateau na South Island, gdzie władze postanowiły zbudować kopalnię węgla kamiennego. Udało znaleźć się środowisko zastępcze dla 4 tys. ślimaków, ale nie wszystkie były w stanie pomyślnie przejść aklimatyzację.
Śmierć w niewoli
Osobniki nie przystosowane do zmian zamknięto w chłodniach, w których mikroklimat odpowiadał ich środowisku naturalnemu. Pracownicy Departamentu Ochrony pełnili wartę i sprawdzali, jak mięczaki radzą sobie w sztucznym środowisku.
Ślimaki miały się całkiem nieźle, bo złożyły aż 360 jaj. Zapewne spokojnie żyłyby dalej do czasu wypuszczenia na wolność, gdyby nie popsuł się wskaźnik temperatury. Którejś nocy wskazywał temperaturę pokojową, podczas gdy w rzeczywistości słupki rtęci spadły poniżej zera. Mięczaki nie wytrzymały takiej wartości i zamarzły na śmierć.
Wydarzenie najbardziej zamuciło pracowników Departamentu Ochrony, którzy byli niezwykle zaangażowani w opiekę nad tymi zwierzętami.
Po incydencie wprowadzono system alarmowy do pozostałych pomieszczeń. Teraz kiedy temperatura niebezpiecznie spada, włącza się ostrzeżenie dźwiękowe.
Autor: mm//aq / Źródło: bbc.co.uk