Na Węgrzech zjadamy ponad 2 miliardy jaj rocznie. Większość spożywana jest nie na Wielkanoc, ale teraz. To właśnie wtedy producenci mają możliwość osiągnięcia zysku - wyjaśnił Zoltan Suto, prezes Węgierskiego Stowarzyszenia Hodowców i Producentów Jaj. Limity cen wprowadzone przez rząd węgierski na niektóre podstawowe produkty spożywcze, w tym na jaja, wywołują sprzeciw producentów, którzy ponoszą znaczne koszty tego rozwiązania. Firmy działające na rynku jaj na Węgrzech szukają w związku z tym możliwości tańszego importu, w tym z Polski.
Rząd w Budapeszcie przedłużył do 30 kwietnia wprowadzone w lutym limity cen na niektóre podstawowe produkty spożywcze. W listopadzie do listy obejmującej m.in. cukier, mąkę czy olej słonecznikowy dodano również ziemniaki oraz jaja.
Surowe grzywny
Problem pojawił się, kiedy w sklepach zaczęło brakować produktów objętych limitami, a niektóre sieci wprowadziły ograniczenia ilościowe w ich zakupie (np. 1 litr oleju czy 1 kg mąki jednorazowo). W związku z tym rząd zapowiedział, że jeśli sklep w danym dniu nie oferuje w sprzedaży odpowiedniej ilości produktów, których ceny zostały zamrożone, to musi liczyć się na surowe grzywny. Limity cen dotykają klientów również w negatywny sposób, gdyż sieci handlowe rekompensują sobie straty poniesione na produktach z zamrożonymi cenami, podnosząc ceny na inne wyroby.
Producenci jaj na Węgrzech nie byli zadowoleni z wprowadzenia limitów cen, zwłaszcza że w przypadku kilku produktów objętych rządowym dekretem ceny zostały zamrożone jedynie dla poszczególnych ich rodzajów, podczas gdy limit cen objął wszystkie rodzaje jaj. - Węgierscy producenci jaj nie są w stanie nadążyć za rosnącymi cenami energii. Ponadto ze względu na limity nie mogą podwyższyć ich cen – powiedziała osoba związana z dużym podmiotem na węgierskim rynku jaj. - Już przed wprowadzeniem limitów producenci mieli problemy w sytuacji wysokich cen energii, a także dużej inflacji i fluktuacji cen – dodała.
Możliwości sprowadzania towaru z zagranicy, w tym z Polski
Zoltan Suto, prezes Węgierskiego Stowarzyszenia Hodowców i Producentów Jaj, wyjaśnił, że "na Węgrzech zjadamy ponad 2 miliardy jaj rocznie. Większość spożywana jest nie na Wielkanoc, ale teraz. W szczytowym okresie świątecznym. To właśnie wtedy producenci mają możliwość osiągnięcia zysku, którego w innym przypadku nie byliby w stanie osiągnąć". Dodał też, że jeśli zamrożenie cen wpłynie na zysk producentów, nie będą mogli się oni rozwijać. - Produkcja jaj nie jest linią produkcyjną, którą można w każdej chwili wyłączyć, co oznacza, że wcześniejsze planowanie jest bardzo ważnym czynnikiem ze względu na czasochłonność całego procesu – zauważył Suto. Produkcja jaj na Węgrzech pokrywa 80 proc. krajowego zapotrzebowania. Jednak wprowadzenie limitu cen powoduje, że producenci coraz częściej szukają możliwości sprowadzania towaru z zagranicy, w tym z Polski. - Limity cen, których znaczne koszty ponoszą producenci, skłaniają węgierskie firmy do zwrócenia się w stronę tańszych produktów z importu. W chwili obecnej poszukujemy polskich producentów jaj, zainteresowanych eksportem na Węgry - powiedział Marcin Karaskiewicz z budapesztańskiego biura Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. - Mówimy o zapotrzebowaniu głównie na tańsze produkty, które mogłyby skutecznie konkurować na tutejszym rynku – dodał.
Ceny artykułów spożywczych wzrosły o ponad 40 procent
Do początku grudnia na Węgrzech obowiązywał również limit cen na paliwo, jednak na wniosek koncernu naftowo-gazowego MOL rząd zdecydował się go znieść. Powodem były niedobory na stacjach benzynowych spowodowane paniką wśród kierowców. Według ostatnich danych węgierskiego Głównego Urzędu Statystycznego (KSH) inflacja w listopadzie wyniosła 22,5 proc. Ceny artykułów spożywczych mierzone rok do roku wzrosły o ponad 40 proc. Najbardziej, bo o ponad 100 proc., podrożały jaja.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock