Przedłużający się impas i spór polityczny wokół podniesienia limitu zadłużenia USA grozi pierwszym w historii bankructwem i nieprzewidywalnymi skutkami gospodarczymi. Zdaniem ekonomisty Eda Dolana z Niskanen Center, jedynie pewne jest to, że pociągnie za sobą niepewność i chaos - i że będzie on odczuwalny także poza USA.
Jeśli wierzyć ostrzeżeniom szefowej resortu skarbu Janet Yellen, już 1 czerwca rządowi Stanów Zjednoczonych może zabraknąć pieniędzy na zaspokajanie wszystkich zobowiązań finansowych USA. Aby uniknąć bankructwa, potrzebne jest podniesienie ustanawianego przez Kongres limitu zadłużenia wynoszącego 31,4 bln dolarów. Mimo to, na niecały tydzień przed tą datą, Biały Dom i republikanie kontrolujący Izbę Reprezentantów nadal nie doszli do porozumienia, zaś Kongres już w czwartek udał się na przerwę związaną ze świętem Memorial Day (Dzień Pamięci), która ma potrwać do 5 czerwca (choć w razie potrzeby może zostać przerwana).
Skrajna prawica wzywa do twardych działań
Kryzysowe negocjacje prowadzone nad krawędzią niewypłacalności państwa stały się w ostatnich latach amerykańską tradycją powtarzaną co kilkanaście-kilkadziesiąt miesięcy (ostatnie miały miejsce w grudniu 2021). Dotychczas za każdym razem Kongres zgadzał się na kompromis i podnosił finansowy "sufit". Tym razem jednak niepokoje są większe, niż zwykle. Jest tak głównie ze względu na stale zwiększającą się polaryzację, a także układ sił w Kongresie, który daje skrajnemu skrzydłu Partii Republikańskiej niewspółmierne wpływy na decyzje podejmowane przez spikera i parlament.
W negocjacjach udział biorą spiker Izby Reprezenantów Kevin McCarthy oraz prezydent USA Joe Biden. Republikanie proponują, że zgodzą się na podniesienie limitu w zamian za głębokie cięcia wydatków budżetowych (m.in. na prgramy socjalne). Biden, który początkowo żądał bezwarunkowego podniesienia limitu, ostatecznie zgodził się na zamrożenie wydatków na poziomie z obecnego roku. Ale mimo stale wysyłanych pozytywnych sygnałów i doniesień o bliskości porozumienia, wciąż nie ogłoszono przełomu. Jednak nawet wypracowane porozumienie nie da gwarancji, że zaakceptują je kongresmeni z obydwu partii. Posłowie ze skrajnej prawicy jak Matt Gaetz deklarują, że McCarthy nie powinien pójść na żadne ustępstwa wobec "zakładników" (mówił o Bidenie i demokratach). Część demokratów deklaruje twardą niezgodę na cięcia. Zaś do ostrej walki zagrzewa republikanów również Donald Trump, który wezwał McCarthy'ego, by nie zgadzał się na żadne porozumienie, jeśli "nie otrzyma wszystkiego, czego chce". - Ten moment wydaje się bardziej niebezpieczny, niż wcześniejsze, bo zarówno republikańskie kierownictwo, jak i do pewnego stopnia nawet Biały Dom mają mniej kontroli nad swoimi partiami, niż kiedyś. Więc jedynym rozwiązaniem wydaje się stworzenie pewnego rodzaju porozumienia, które poprą umiarkowani politycy w obydwu partiach. A to zawsze jest bardzo trudne w naszym systemie - powiedział PAP Ed Dolan, ekonomista i ekspert polityki fiskalnej ponadpartyjnego ośrodka Niskanen Center. Mimo to, ocenił on szanse na uniknięcie bankructwa na ok. 90 proc. - Póki co jeszcze nie podjąłem żadnych decyzji na temat swoich własnych finansów - dodał.
Nie wiadomo, co będzie, jeśli nie dojdzie do porozumienia
Co stanie się, jeśli Kongres nie uchwali przed wyznaczoną przez resort finansów datą 1 czerwca? Krótka odpowiedź brzmi: nie wiadomo, bo eksperci mówią o szeregu możliwych scenariuszy. Według Dolana, choć Departament Skarbu prawdopodobnie będzie w stanie użyć pewnych zabiegów, by oddalić niewypłacalność przez kilka dni, ale ostatecznie nie będzie w stanie spłacić wszystkich zobowiązań finansowych. A wtedy stanie przed wyborem, które zobowiązania regulować: obsługę długu, czy np. świadczenia emerytalne, wynagrodzenia dla pracowników federalnych czy podwykonawców. Prędzej czy później, przy braku podniesienia limitu, dotknie to również spłacania długu USA.
To - twierdzi Dolan - może z kolei pociągnąć kaskadę negatywnych i destabilizujących efektów, od poważnego osłabienia dolara, przez wzrost rentowności amerykańskich obligacji (a więc zwiększenia kosztów zaciągania długu). A ponieważ światowe rynki finansowe w dużej mierze zależą od stabilnej amerykańskiej waluty i amerykańskich obligacji, szok gospodarczy rozlałby się daleko poza Stany Zjednoczone. "Washington Post" przywołuje szacunki, według których efektem byłaby m.in. utrata 8 milionów miejsc pracy, wzrost oprocentowania kredytów hipotecznych o ponad 20 proc. i recesja o skali takiej, jak podczas kryzysu finansowego w 2008 r. Jednak wielu ekspertów twierdzi, że skutki takiego scenariusza są po prostu nieprzewidywalne. Pytany przez PAP, czy nie obawia się katastrofalnych scenariuszy bankructwa były prezes Banku Światowego Robert Zoellick - przebywający obecnie na wakacjach na pustyni w Arizonie - odpowiada pół żartem, pół serio: "Ludzie tu gromadzą już zapasy broni i jedzenia".
Limit zadłużenia należy zlikwidować?
Zdaniem Dolana, powtarzane cyklicznie kryzysy związane z limitem pokazują, że "sufit" jest niepotrzebny i należałoby go zlikwidować. - On jest po prostu polityczne destruktywny. Jeśli ma jakikolwiek użytek, to po to, by skupić debatę publiczną na polityce fiskalnej, ale i tak szybko o tym się zapomina po tym, jak kryzys minie - powiedział. Jak dodał, jego zdaniem prezydent mógłby go jednostronnie pominąć, powołując się na 14. poprawkę do konstytucji USA, która głosi, że "Nie będzie podawana w wątpliwość ważność zadłużenia Stanów Zjednoczonych powstałego zgodnie z prawem". Minusem takiego rozwiązania jest czas potrzebny na rozpatrzenie sprawy przez sądy oraz niepewność prawna, która w międzyczasie mogłaby zachwiać rynkami i gospodarką. Według Dolana, aby trwale rozwiązać problem związany z kolejnymi kryzysami i rosnącym długiem USA, potrzebne są długofalowe rozwiązania, np. ustalenie zasad i ram budżetowych, które trzymałyby deficyty w wyznaczonych ryzach i w ten sposób ustabilizowałyby rosnący dług, stanowiący obecnie już 120 proc. amerykańskiego PKB. - Do tego potrzeba jednak wyjścia poza krótkoterminowe myślenie polityczne. A tego nam w Ameryce bardzo brakuje - ocenił.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock