Zaostrzone środki bezpieczeństwa przy nowojorskim wieżowcu prezydenta elekta Trump Tower i na okolicznych ulicach zakłócają pracę pobliskich biznesów. Jak wynika z ich szacunków, związane z tym straty sięgają 40 milionów dolarów.
Blisko 60-piętrowy gmach zlokalizowany jest na Manhattanie w jednym z najdroższych miejsc na świecie, przy reprezentacyjnej Piątej Alei i 57. Ulicy. Przewijają się tam tłumy ludzi, potencjalnych klientów położonych w pobliżu hoteli, sklepów, barów i restauracji. Od ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich w nocy z 8 na 9 listopada sytuacja zmieniła się tam nie do poznania. - 9 listopada na Piątej Alei było sporo koszmaru. W pozostałej części listopada było prawie tak samo źle - mówił cytowany przez CNN Tom Cusick, prezes stowarzyszenia biznesowego Fifth Avenue Association Business Improvement District.
Ochrona Trump Tower
Policjanci strzegący bezpieczeństwa, rozstawione bariery i inne restrykcje rozrzedziły tłumy. Zamykane ulice i uciążliwe objazdy spowolniły ruch i utrudniły ludziom dostęp do wielu biznesów. Mogły one utracić do tej pory 40 milionów dolarów - twierdzi Cusick, powołując się na nieoficjalne szacunki. Jak podkreślają nowojorskie media, najbardziej niedogodności odczuwają małe firmy. Według Dereka Walsha, współwłaściciela pubu "Judge Roy Bean Public House", ponieważ nikt zawczasu nie zawiadamia o zamykaniu ulic, nie wiadomo jak zaplanować pracę. Nie sposób podjąć decyzji kiedy zmobilizować więcej personelu, a kiedy nie wszyscy są potrzebni. - Nikt nie chce chodzić ulicą z żoną lub dziećmi, kiedy jest tam oddział saperów, stanowisko dowodzenia, potrójne barykady i 150 policjantów - ocenił Walsh. Przychód w jego pubie spadł o 30 proc. Także jeden z pobliskich hoteli odnotował spadek liczby gości. Anulują rezerwacje argumentując, że taksówki nie dojeżdżają na miejsce, a żeby złapać taksówkę trzeba pieszo przejść nieraz ćwierć mili.
Władze zabierają głos
Do głosów zaniepokojonych właścicieli biznesów i klientów przyłączają się przedstawiciele lokalnych władz. Radny miejski Nowego Jorku Daniel R. Garodnick opisując obostrzenia, którymi zostały objęte niektóre miejsca, porównywał je do "miasta duchów". W opinii prezydent Manhattanu Gale Brewer co najmniej 105 firm na 56. Ulicy, pomiędzy Piątą a Szóstą Aleją, odczuwa skutki zamykania ruchu kołowego i pieszego. Może to oznaczać likwidację łącznie 1000 miejsc pracy. Z sondażu przeprowadzonego w grudniu przez władze miejskie wynika, że spośród 50 badanych firm 80 proc. traci dochody ze względu na zmniejszenie ruchu pieszego. Połowa opisuje straty jako ciężkie. Jak informował rewident miejski Scott Stringer, dwie trzecie firm przewiduje niższe przychody, a 25 proc. obawia się, że nie sprosta opłatom za czynsz. Czwarta część rozważa cięcia płac, a 12 proc. albo zwalnianie pracowników, albo ich przemieszczenie, a nawet zamknięcie biznesu.
Secret Service i nie tylko
Choć zasadnicza odpowiedzialność za ochronę prezydentów spoczywa na Secret Service, wspierają je lokalne organy, w szczególności w zakresie kontroli ruchu. Ochrona prezydenta elekta i jego rodziny kosztuje Nowy Jork ponad milion dolarów dziennie. Według przewidywań koszty niekoniecznie muszą spaść znacząco po przeniesieniu miliardera do Białego Domu. Jego żona Melania i 10-letni syn Barron pozostaną w Trump Tower co najmniej do końca roku szkolnego. Sam Trump zapowiedział, że regularnie będzie wracał do domu, szczególnie w czasie gdy mieszka tam rodzina. Zdaniem burmistrza Nowego Jorku Billa de Blasio bezpieczeństwo i ochrona prezydenta, jego rodziny oraz zespołu jest sprawą numer jeden. Przyznał jednak, że miasto będzie potrzebowało pomocy w pokryciu kosztów, zwłaszcza za nadgodziny dla policji. Dotychczas Waszyngton oferował siedem milionów dolarów, podczas gdy rzeczywiste wydatki sięgają 35 mln. Burmistrz ma podjąć negocjacje w tej sprawie z władzami federalnymi.
"Wywiadowcza bomba" o przyszłym prezydencie USA. Zobacz materiał "Faktów" TVN (11.01.2017):
Autor: mb / Źródło: PAP