Spadająca cena paneli słonecznych jest szansą na rozwój dla tych regionów świata, które nie są podłączone do sieci energetycznej. Przez lata funkcjonowania tego poglądu nikt poważnie go nie zweryfikował. A okazuje się, że wcale nie jest to takie oczywiste – pisze "The Economist".
Wydawałoby się, że energia słoneczna ma same zalety i może wpłynąć na poprawę sytuacji w najbiedniejszych regionach świata: jest bezpieczna i znacznie ułatwia życie codzienne. Nie mówiąc już o możliwości czytania i uczenia się do późnych godzin wieczornych, co daje większe szanse na pracę i poprawienie swojej sytuacji życiowej – pisze "The Economist".
Jednak badanie opublikowane w Science Advances, autorstwa Michaëla Aklina z Uniwersytetu w Pittsburghu i jego współpracowników, pokazuje, że te potencjalne korzyści mogą w niektórych przypadkach w ogóle nie zaistnieć.
Eksperyment Aklina, który przeprowadził wraz z Mera Gao Power (MGP), jednym z największych dostawców energii słonecznej w Indiach polegał na tym, że ich wolontariusze żyli w małych wioskach, w których brakowało energii elektrycznej. W badaniu wzięło udział 81 wiosek – 41 stanowiło grupę kontrolną, a w pozostałych MGP zaoferował zainstalowanie podstawowej, zasilanej energią słoneczną, sieci elektrycznej. Warunkiem było to, że co najmniej dziesięć gospodarstw domowych w wiosce zapłaci po 100 rupii (około 1,70 dolarów) miesięcznie. Kwota ta stanowi około 2 proc. wydatków gospodarstw domowych.
Gospodarstwa domowe, które zdecydowały się na ten krok zmniejszyły wykorzystanie nafty, a rzeczywista kwota oszczędności wyniosła około 48 rupii miesięcznie.
Mimo tego Aklin nie znalazł prawie żadnych społecznych korzyści płynących z tego eksperymentu: ludzie nie pracowali dłużej, nie założyli nowych firm i nie uczyli się więcej.
Aklin przypuszcza, że przyczyną tego może być to, że zaproponowane rozwiązanie było niewystarczające: solarne zasilanie wystarczało jedynie na godzinę lub dwie dziennie.
Autor: KN//bgr / Źródło: Economist
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay (domena publiczna)