Pielęgniarki i położne lawinowo rezygnują z pracy w brytyjskich szpitalach, bo ich pensje nie są zadowalające. Problem staje się coraz bardziej palący dla mieszkańców Wysp Brytyjskich, a może być jeszcze gorzej bez podwyżek płac w sektorze publicznym.
Za podniesieniem płac opowiedział się m.in. minister spraw zagranicznych Boris Johnson. Służba zdrowia na Wyspach ma jednak małe szanse na reanimację, bo - jak dotąd - Johnson wydaje się w rządzie osamotniony.
Odpływ pracowników
Johnson wywiera presję na premier May, ponieważ uwierzył w rekomendację doradzającą podwyżki w sektorze publicznym. Tego samego zdania jest członek Partii Konserwatywnej Michael Andrew Gove. Podwyżki mają stanowić lekarstwo na kłopoty służby zdrowia, które najboleśniej obrazuje odpływ pracowników.
Liczba pielęgniarek i położnych odchodzących z zawodu sięgnęła w ciągu ostatnich lat 15 proc. personelu. Liczba rezygnujących między 21 a 40 rokiem życia niemal podwoiła się.
Zdaniem Gove'a, wprowadzenia podwyżek domaga się opinia publiczna. Apel o zakończenie polityki "zaciskania pasa" zyskuje coraz więcej zwolenników po tym, jak w wyniku pożaru w londyńskim wieżowcu wyszły na jaw niedoinwestowanie i braki kadrowe w sektorze publicznym.
Autor: red/ms / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: UK Ministry of Defence