Osiem lat temu upadł wielki amerykański bank Lehman Brothers. Bankructwo to jest uważane za symbol początku najgorszego od 70 lat globalnego kryzysu gospodarczego.
Co prawda korzeni kryzysu trzeba szukać na amerykańskim rynku nieruchomości, na którym kłopoty pojawiły się już wcześniej, ale to właśnie bankructwo czwartego co do wielkości banku inwestycyjnego na świecie 15 września 2008 r. zapoczątkowało efekt kuli śniegowej, zagrażając światowej gospodarce.
Giełdy na całym globie opanowała panika. Według szacunków części ekonomistów w ciągu 5 miesięcy od tego wydarzenia ze światowych giełd wyparowało około 20 bilionów dolarów.
Nastąpił kryzys bankowy - instytucje finansowe zajmujące się kredytowaniem nie ufały sobie wzajemnie i przestały pożyczać pieniądze, co spowodowało, że realna gospodarka miały problemy z finansowaniem.
Rządy na ratunek
Rządy nie tylko Stanów Zjednoczonych, aby nie dopuścić do upadku kolejnych banków ratowały je z pieniędzy budżetowych. Tych było jednak za mało, dlatego trzeba było emitować coraz więcej obligacji, co oznaczało coraz większe zadłużanie się państw. Rezerwa Federalna szybko obcięła stopy procentowe do zera, rozpoczęła też zakrojony na szeroką skalę program skupu obligacji nazywanym ilościowym luzowaniem (quantitative easing QE). Ta niekonwencjonalna polityka pieniężna używana jest przez banki centralne, by stymulować gospodarki do wzrostu, gdy tradycyjne narzędzia (jak np. obniżanie stóp procentowych) zawodzą. Niskie stopy procentowe miały zachęcić banki do szerszej akcji kredytowej, a łatwy dostęp do pieniądza dla firm spowodować inwestycje, powstawanie dodatkowych miejsc pracy i wyższą konsumpcję. Po latach już wiadomo, że odpowiedzialnych tamtemu załamaniu prezesów i wysokich menadżerów wielkich amerykańskich banków nie dotknęła sprawiedliwość. Większość strat wzięły na siebie firmy ubezpieczeniowe, udziałowcy i rządy.
Słuszna decyzja
Wciąż nie rozwiązano problemu banków "zbyt dużych, by upaść". W efekcie inwestorzy wciąż zachowują się tak, jak gdyby za tymi bankami stał rząd, gotowy z chwilą popadnięcia banku w tarapaty wesprzeć go pieniędzmi podatników. Mimo powołania biura ochrony konsumentów w sektorze finansowym, duże banki zarabiają głównie nie na pożyczaniu pieniędzy, ale na ryzykowniejszych operacjach handlowych. Tymczasem największe amerykański banki po kryzysowej konsolidacji stały się jeszcze większe niż przed kryzysem. Globalna gospodarka znów jest na ścieżce wzrostu, ale nadal wydaje się on kruchy i dość rachityczny.
Komentatorzy podkreślają jednak, że decyzja rządu w Waszyngtonie o podjętym w latach 2008-2009 ratowaniu banków była słuszna, gdyż zapobiegło to jeszcze większym szkodom dla gospodarki.
Autor: tol,mn/gry / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipeda (CC BY-SA 2.0) | Arnoldius