Prezydent Barack Obama przesłał w poniedziałek do Kongresu projekt budżetu USA na 2016 rok w wysokości 4 bln dolarów, który uderza w zagraniczne zyski korporacji, podnosi podatki najbogatszych i oferuje ulgi dla biednych. Republikanie już skrytykowali te propozycje.
Jak powiedział Obama, jego budżet koncentruje się na walce z nierównościami w dochodach, a zwłaszcza na wzmocnieniu amerykańskiej klasy średniej poprzez wzrost wydatków na różne krajowe programy i infrastrukturę. Tłumaczył, że gospodarka amerykańska rośnie, a "deficyt budżetowy zmalał o dwie trzecie, od kiedy objąłem urząd prezydenta, (...) więc możemy sobie pozwolić na te inwestycje". - Wiem, że wielu Republikanów nie zgadza się z moim podejściem. Ale jeśli mają inne pomysły, by pomóc zapewnić klasie średniej więcej ekonomicznego bezpieczeństwa, to czekam na nie - powiedział prezydent.
Plan na 10 lat
Przesłany do Kongresu projekt wydatków na rok fiskalny 2016 jest częścią 10-letniego planu budżetowego. Według Republikanów plan ten nie zapewnia równowagi budżetowej, a wręcz przeciwnie - zwiększyłby dług USA, który jest obecnie najwyższy w historii kraju, z wyjątkiem okresu II wojny światowej. W przyszłym roku fiskalnym (zaczynającym się w USA 1 października 2015 roku, a kończącym 30 września 2016 roku) zgodnie z propozycją Obamy deficyt wyniósłby 475 mld dolarów, czyli 2,5 proc. PKB. Ale w kolejnych latach miałby rosnąć, osiągając w 2025 roku 687 mld USD. Dług wyniósłby w 2025 roku 73,3 proc. PKB. Obama zaproponował, by znieść nałożone w 2013 roku automatyczne cięcia (tzw. sekwestracja) i podnieść o 37 mld dolarów wydatki na rozmaite programy, w tym darmowe dwuletnie studia w tzw. community colleges (uczelniach, po których ukończeniu otrzymuje się tytuł technika) oraz ulgi podatkowe na opiekę nad dziećmi dla większej liczby osób. Po zniesieniu automatycznych cięć o 38 mld dolarów wzrosłyby też wydatki na obronę, z czego 8,8 mld zostałyby wydane na walkę z dżihadystyczną organizacją Państwo Islamskie i wspieranie umiarkowanej opozycji w Syrii. Prezydent chce zrównoważyć te koszty, podnosząc podatki dla dużych banków i najbogatszych Amerykanów. Jego plan reformy podatkowej, przedstawiony podczas orędzia do narodu dwa tygodnie temu, ma pozyskać około 320 mld USD w ciągu 10 lat, dzięki podniesieniu stawki podatku od zysków kapitałowych dla najbogatszych z 23,8 do 28 proc. oraz przywróceniu podatku spadkowego.
W korporacje
Obama zaproponował też jednorazowy 14-procentowy podatek od zysków, które korporacje amerykańskie zgromadziły za granicą. Ten podatek przyniósłby dochody rzędu 238 mld USD, które zgodnie z propozycją Obamy byłyby wydane na fundusz infrastrukturalny, a więc remonty dróg, mostów i inne roboty publiczne. Ta jednorazowa propozycja jest częścią większej reformy systemu podatkowego dla korporacji. Obama chce obniżyć z 35 proc. do 28 proc. obecną stawkę podatku korporacyjnego, która jest najwyższą wśród 34 wysoko rozwiniętych państw należących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Ma to zniechęcić amerykańskie korporację od wyprowadzania się za granicę, co jest coraz częstszym zjawiskiem.
Zdanie opozycji
Republikanie, którzy od stycznia kontrolują obie izby Kongresu, tę ostatnią propozycję przyjęli pozytywnie, pod warunkiem, że będzie częścią "większej, poprawnie skonstruowanej reformy", jak powiedział przewodniczący komisji budżetowej w Izbie Reprezentantów Paul Ryan. Odrzucił jednak pomysł darmowych studiów, a także pomysł różnych ulg dla uboższych, w tym dodatku do wynagrodzeń w wysokości 500 dolarów dla rodzin, w których pracuje oboje małżonków, ale ich dochód nie przekracza 210 tys. dolarów rocznie. Skorzystałoby na tym około 24 mln małżeństw. Ryan zapewnił jednak, że Republikanie będą chcieli uniknąć kolejnego tzw. shutdownu, czyli paraliżu rządu federalnego, jaki miał miejsce jesienią 2013 roku, gdy Kongres nie zdołał na czas przyjąć ustawy budżetowej. Obama nieprzypadkowo swe przemówienie dotyczące budżetu wygłosił w ministerstwie bezpieczeństwa narodowego USA. Przyjęta w grudniu ub.r. ustawa o wydatkach rządu federalnego na rok fiskalny 2015 czyniła bowiem wyjątek i zagwarantowała środki na ten resort tylko do końca lutego br. Konieczne jest więc przyjęcie w Kongresie dodatkowej ustawy. Republikanie stawiają jednak warunek: chcą pozbawić ten resort środków na wdrażanie polityki imigracyjnej Obamy, a zwłaszcza ogłoszony jesienią prezydencki dekret, w wyniku którego ok. 4 mln nielegalnych imigrantów może otrzymać prawną ochronę przed deportacją.
Obama oskarżył Republikanów o granie "bezpieczeństwem narodowym" dla realizacji politycznych celów. - Jeśli Republikanie pozwolą na to, że skończą się środki ministerstwa bezpieczeństw narodowego, to będzie to oznaczać koniec wszelkich nowych inicjatyw w czasach, gdy rodzą się nowe zagrożenia - powiedział. - Musimy finansować ten resort. Musimy odłożyć politykę na bok i przyjąć budżet, który finansuje priorytety naszego bezpieczeństwa w kraju i zagranicą. Wzywam Kongres, by to zrobił - powiedział Obama.
Autor: mn / Źródło: PAP