Szwajcarski rząd przesunął w czasie decyzję o likwidacji obowiązkowych zapasów kawy. Wszystko przez falę oburzenia w społeczeństwie.
Gromadzenie kawy w Szwajcarii to obowiązek, który wprowadzono w okresie między I a II wojną światową i część awaryjnego planu. Odcięty od morza kraj chciał być przygotowany na wypadek przerw w dostawach, spowodowanych wojną czy katastrofami naturalnymi.
Oprócz kawy w magazynach gromadzone są też zapasy cukru, ryżu, jadalnych tłuszczów czy paszy dla zwierząt. Mają one wystarczyć na trzy miesiące.
Kontrowersyjna propozycja
W kwietniu szwajcarski rząd ogłosił plan zakładający, że po 2022 roku liczące 15 ton rezerwy kawy zostaną zlikwidowane. Argumentował, że kawa nie jest już niezbędna do życia w czasie kryzysu.
Ostateczna decyzja miała zostać podjęta w listopadzie, jednak teraz poinformowano, że zapadnie w styczniu.
- To opóźnienie sugeruje, że administracja planuje zmianę kierunku - powiedział Reutersowi urzędnik z organizacji RéserveSuisse, która pomaga zarządzać strategicznymi rezerwami żywności i zbóż. Według niej wszystkie 15 firm, które gromadzą zapasy, opowiada się za utrzymaniem rezerwy kawy.
Na propozycję zakładającą likwidację zapasów głośnym sprzeciwem zareagowali również sami obywatele. "To bluźnierstwo" - pisali na Twitterze oburzeni internauci. "Naprawdę upadek Zachodu przebiega szybciej, niż się spodziewałem" - komentowano.
Sprzeciw wyraziła też IG Kaffee, grupa reprezentująca szwajcarski przemysł kawowy.
Szwajcarzy wręcz uwielbiają kawę. Przeciętny mieszkaniec Szwajcarii pije średnio trzy filiżanki kawy dziennie, co czyni ten kraj jednym z największym konsumentów tego napoju na świecie. Wielu Szwajcarów nie wyobraża sobie poranka bez wypicia kawy.
Autor: tol / Źródło: Travel + Leisure
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock