Wyrok dożywocia usłyszał biznesmen z Indii Birju Salla, który w 2017 roku podłożył w toalecie samolotu kartkę sugerującą porwanie maszyny. 38-latek musi także zapłacić 720 tysięcy dolarów rekompensaty dla pasażerów i załogi.
Sąd Narodowej Agencji Dochodzeniowej w Ahmadabadzie skorzystał z przepisów zaostrzonego w 2016 r. prawa wymierzonego w porywaczy. Na mocy ustawy jedyną karą za udowodniony czyn jest dożywocie. Dodatkowo Birju Salla, biznesmen z Bombaju, ma zapłacić 50 mln rupii (ok. 720 tys. dolarów) pasażerom i załodze, za stres wywołany sfingowanym porwaniem. Po 100 tys. rupii (1,4 tys. dolarów) otrzyma dwójka pilotów samolotu, po 50 tys. rupii dwie stewardesy, a 25 tys. rupii przypadnie każdemu z pozostałych członków załogi i 116 pasażerów.
Misterny plan
Pod koniec października 2017 r. Birju Salla usiadł przed ekranem swojego laptopa i w automatycznym tłumaczu przeglądarki internetowej wpisał kiepskim angielskim: "Lot numer 9W339 jest przejęty przez porywaczy i nie powinien lądować i lecieć do POK (Kaszmiru okupowanego przez Pakistan - red). 12 ludzi na pokładzie. Jeśli wysuniecie podwozie, usłyszycie odgłosy umierających ludzi. Nie myślcie, że to żart. W ładowni są ładunki wybuchowe. Allach jest wielki". Automatyczny tłumacz wyrzucił tekst w języku urdu, którym mówi się w Pakistanie. Trzy dni później, 30 października 2017 r., Salla zabrał z biura wydrukowaną kartkę i pojechał na lotnisko. Podczas lotu liniami Jet Airways podłożył kartkę w toalecie klasy biznesowej. Kartkę znalazły stewardesy, które zabrały ją do kabiny pilotów. Tam kapitan Jay Jariwala zdecydował się na powiadomienie wieży lotów w Ahmadabadzie. - Nigdy nie zdarzyło mi się coś takiego. Ale mamy procedury, które powinniśmy zastosować w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa załogi i pasażerów - powiedział 37-letni kapitan dziennikowi "Mumbai Mirror". - Nie mogliśmy przekazać pasażerom, co się dokładnie dzieje. Ogłosiliśmy tylko, że z powodów bezpieczeństwa kierujemy samolot do Ahmadabadu - opowiadał.
Żona odmówiła
Samolot wylądował bezpiecznie, a wkrótce śledczy dotarli do autora wybryku, który przyznał się do popełnionego czynu.
Jak tłumaczył, na kilka miesięcy przed feralnym lotem wziął sekretny ślub (był już żonaty) w Delhi ze stewardessą poznaną podczas częstych podróży pomiędzy Bombajem a stolica kraju. Wkrótce zaczął jednak domagać się od żony przenosin do Bombaju. Małżonka, która pracowała w liniach lotniczych Jet Airways i przebywała głównie w Delhi, odmówiła. Wtedy Birju Salla, biznesmen zajmujący się najpierw sprzedażą suchych przekąsek, a potem handlem biżuterią i deweloperką budowlaną, uknuł plan mający zmusić ją do przeprowadzki. Postanowił skompromitować linie lotnicze Jet Airways, które na skutek złej prasy i opinii wśród pasażerów miałyby zamknąć połączenie lotnicze między Bombajem i Delhi. Jak twierdził, bez pracy w Delhi żona nie miałaby już żadnych argumentów za pozostaniem w stolicy.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock