Coraz więcej firm przygotowuje plan awaryjny na wypadek wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez porozumienia. "Brexitowa gorączka" sprawiła, że niektórzy zmienili banderę na cypryjską, inni gromadzą karmę dla kotów, a wielu planuje przeprowadzkę.
Jeden z najbardziej znanych miliarderów na Wyspach, sir James Dyson, ogłosił niedawno przenosiny siedziby głównej swojej firmy do Singapuru. I choć podkreślił, że przeprowadzka podyktowana jest względami ekonomicznymi, to i tak według "Guardiana" jest to spory cios dla rządzących.
Przenosiny Dysona odbiły się szerokim echem, ale z pewnością nie jest to jedyny warty odnotowania ruch. Z Londynu do Amsterdamu swoją europejską siedzibę główną przeprowadza Sony. Japońska korporacja podkreśla, że "w ten sposób uda się kontynuować biznes po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE na tych samych zasadach".
Coraz większy ruch
Ciekawym przypadkiem jest też obsługująca od 182 lat brytyjskie promy morskie firma P&O. Cała jej flota pływająca po kanale La Manche i łącząca Wyspy z kontynentem, zmieniła banderę. Pod cypryjską flagą będą kursować m.in. takie statki jak Spirit of Britain (Duch Brytanii), Pride of Kent (Duma Kentu) i Pride of Canterbury (Duma Canterbury).
Produkujący luksusowe samochody Bentley w ostatnich tygodniach gromadzi zapasy części w swoich magazynach. Prezes Adrian Hallmark porównał twardy brexit do "zabójcy", który zagraża zyskom jego firmy.
Zapasy robi również największy w Wielkiej Brytanii sprzedawca artykułów dla zwierząt Pets at Home. Gromadzone są najważniejsze produkty, w tym karma dla kotów, gdyż firma "nie chce, by zwierzętom zabrakło jedzenia" po zaplanowanym na 29 marca brexicie.
Kilkanaście dni temu Tesco i Marks & Spencer też zapowiedziały stworzenie dodatkowych zapasów żywności na wypadek twardego brexitu. Z powodu zagrożenia wyjścia Wielkiej Brytanii z UE bez porozumienia wielu bogatych Europejczyków decyduje się na wyprowadzkę, a z raportu firmy doradczej EY wynika, że z londyńskiego sektora finansowego odpłynęło ok. 800 mln funtów.
Autor: kris / Źródło: The Guardian