Niedziele wolne albo lepiej płatne. Związkowcy wracają z pomysłem uregulowania handlu w niedzielę. Solidarność chce zamknąć sklepy tego dnia i ma duże szanse na wprowadzenie takich przepisów przy wsparciu sprzyjającego jej PiS. To bardzo zła wiadomość dla gospodarki, stracą pracownicy i klienci - odpowiada przedstawiciel sieci handlowych.
Wraca projekt Solidarności dotyczący zakazu handlu w niedzielę. - Opowiadamy się za specjalną ustawą o handlu, która regulowałaby te kwestie - informuje w rozmowie z tvn24bis.pl Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Krajowego Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność". - Chcemy, żeby pracownicy handlu mogli odetchnąć po ciężkiej tygodniowej pracy i mieli kilkanaście wolnych niedziel, na co ci z niecierpliwością oczekują - deklaruje.
Pomysł powrócił w ubiegły piątek podczas spotkania w kancelarii premiera pomiędzy przedstawicielami sieci handlowych i rządu, które było poświęcone kwestii podatku od handlu wielkopowierzchniowego.
Będą wyjątki
Nowe regulacje mają zakładać jednak pewne wyjątki. - Jesteśmy gotowi pójść na kompromis i w ustawie zapisać wyjątki, takie jak m.in. handel w miejscowościach turystycznych i w okresie przedświątecznym czy w okresach wyprzedaży - mówi Alfred Bujara.
Będzie to projekt obywatelski. - W celu przygotowania ustawy zostanie powołany specjalny komitet - zapowiada Bujara.
Komitet zostanie zaprezentowany na początku marca podczas konferencji naukowej, która jednocześnie zainauguruje zbieranie podpisów pod projektem ustawy. Niezbędne jest zebranie co najmniej 100 tys. podpisów, by projekt znalazł się w Sejmie.
Od kiedy?
Przypomnijmy, że już dwa lata temu Solidarność zebrała 120 tys. podpisów pod obywatelskim projektem zmian w prawie, który uregulowałby kwestię handlu w niedzielę. Ostatecznie projekt został jednak odrzucony przez Sejm poprzedniej kadencji.
Jak podkreśla teraz Alfred Bujara, "w Sejmie jest tylu posłów, którzy nas wspierali, że nie będzie problemu z taką ustawą". - Jestem pewien, że ten projekt obywatelski nie pójdzie do kosza - dodaje.
Pytany o krytykę i zarzuty, że nowe przepisy uderzą właśnie w tych, których mają chronić, zapewnia, że "sami pracownicy się tego nie boją". - Rozmawiamy i konsultujemy. Z naszych analiz wynika, że w okresie dwóch lat od wprowadzenia ustawy przyniesie to wzrost sprzedaży, a co za tym idzie ewentualny wzrost zatrudnienia, tak jak to ma miejsce na Węgrzech - zapewnia Bujara. Jednocześnie dodaje, że "nie ma ekonomicznych przesłanek, by się tego bać".
Solidarność spodziewa się, że w przypadku nowych przepisów zadziała podobny mechanizm jak obecnie w okresie świątecznym.
- Przed wolnymi i świętami obroty wzrastają, bo ludzie kupują na zapas. Kiedy święto przypada w niedzielę, to obroty wzrastają o 6 proc. w porównaniu do kolejnego weekendu, kiedy sklepy są otwarte zarówno w piątek, sobotę oraz niedzielę - tłumaczy Bujara.
NSZZ "Solidarność" zakłada, że przepisy będą obowiązywać od 2017 roku.
Inny pomysł
Nieco inne stanowisko w tej sprawie prezentuje Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
- Dla nas nie jest priorytetem to, aby niedziele były dniami wolnymi, ale by były dniami lepiej opłacanymi. Nie jesteśmy zwolennikami całkowitego zakazu - podkreśla w rozmowie z nami Piotr Szumlewicz, ekspert OPZZ.
OPZZ dopuszcza handel w niedzielę, ale stawki musiałyby być dwu-, trzykrotnie wyższe niż w normalnych dniach pracy. A konkretne stawki regulowałyby branżowe układy zbiorowe. Takie odgórne porozumienia wymuszałyby na pracodawcy wyższe stawki.
Szumlewicz ocenia na pół na pół szanse realizacji pomysłów Solidarności. - Mam wrażenie, że PiS będzie to przesuwał - prognozuje.
Uderzy w pracowników?
Krytyczny wobec pomysłu Solidarności jest Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
- To jest nieodpowiedzialne huśtanie się na populistycznym pomyśle. Z jednej strony mamy nowy podatek (od sklepów - red.), z drugiej jest pomysł zabrania jednej siódmej czasu pracy. To obniży przychody o trzy, a nawet kilkanaście procent - ocenia w rozmowie z tvn24bis.pl.
Zdaniem Falińskiego "handel na pewno to zrekompensuje, ale ze stratą dla klienta i pracownika".
- Uważam, że jest to bardzo niedobry pomysł. Związki bronią interesu pracownika, a to na pewno uderzy w wynagrodzenia, premie i elementy niepłacowe wynagrodzenia. Będzie jeszcze gorzej z zatrudnieniem - wylicza.
Faliński uważa, że jest to także kolejny problem dla "słabszych firm, które odczują wprowadzenie nowego podatku".
Gigantyczny koszt
Według szacunków Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji wprowadzenie projektu "S" w życie przyniesie rocznie nawet kilka miliardów złotych strat. A głównym powodem będą koszty kompensacji.
- Najsilniejsze sobie poradzą, te najsłabsze będą miały problem i będą zwalniać ludzi - podkreśla Faliński.
- Uważam, że jest to brak odpowiedzialności ze strony związkowców i wykorzystywanie koniunktury politycznej wobec dużych podmiotów, nie tylko zagranicznych - dodaje. W obecnej sytuacji politycznej Faliński widzi szanse na realizację projektu autorstwa "S". - Uważam, że jest to bardzo zła wiadomość dla gospodarki - zaznacza.
Do czasu przygotowania projektu ustawy od komentarza w sprawie tego pomysłu powstrzymuje się Polska Izba Handlowa.
W UE różnie
W Polsce obecnie zakaz handlu obowiązuje jedynie w święta. Jest to w sumie 13 dni w roku.
W całej Unii Europejskiej nie ma jednolitych przepisów w tym zakresie. Handel w niedzielę jest w różnym stopniu uregulowany w Niemczech, Francji, Belgii, Austrii i Włoszech. Od 15 marca ub.r. obostrzenia wprowadzono też na Węgrzech. Nie dotyczą one m.in. aptek, stacji benzynowych, sklepów mieszczących się na dworcach i lotniskach oraz niewielkich placówek handlowych prowadzonych przez właścicieli lub członków ich rodzin.
Wynagrodzenia Polaków na tle Europy:
Autor: mb//km / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl