Overbooking, czyli przyjmowanie przez linie większej ilości rezerwacji na lot niż miejsc w samolocie, to powszechna praktyka. Ale tutaj została popełniona "kosmiczna ilość błędów" - mówił w TVN24 BiS Sebastian Mikosz, były prezes PLL LOT, komentując incydent w samolocie linii United Airlines.
Całą sytuację nagrali inni pasażerowie. Po publikacji filmu w mediach społecznościowych sprawa odbiła się szerokim echem na całym świecie.
Powszechna praktyka
Jak mówił Mikosz, overbooking, czyli przyjmowanie przez linie większej ilości rezerwacji na lot niż miejsc w samolocie jest bardzo powszechne praktykowane.
- Jest na to kilka bardzo racjonalnych wyjaśnień. Kilku pasażerów nie przyleci z innego połączenia. Kilku pasażerów przekłada wylot. Zdarza się bardzo dużo przypadków losowych, kiedy pasażer po prostu nie przyjdzie na dany rejs - tłumaczył.
Podkreślił jednak, że w przypadku wysadzenia siłą pasażera rejsu do Louisville została popełniona "kosmiczna ilość błędów".
- Nie puszcza się pasażerów na pokład, kiedy jest overbooking, dopóki nie ustali się grupy tych, którzy nie wsiądą. Taka scena nie powinna mieć miejsca na pokładzie. Nie powinno się nigdy wpuszczać więcej pasażerów niż jest foteli i potem doprowadzać to takiej sceny - dodał Mikosz.
Można na tym zarobić
Gość TVN24 BiS tłumaczył, że linia lotnicza ma w takiej sytuacji dwa wyjścia. Pierwszym z nich jest szukanie wolontariuszy, którzy dobrowolnie zrezygnują z lotu. Mikosz zaznaczył, że na takim wolontariacie można zrobić nawet '"mały biznes".
- Są na przykład studenci, którzy kupują najtańszy bilet, odprawiają się na rejs, ale wiedzą, że będzie na nim overbooking. Potem są pierwszymi chętnymi do ustąpienia, bo w zamian dostają pieniądze. Bardzo często ta rekompensata jest większa niż cena biletu - wyjaśnia. Druga opcja dla linii to poproszenie pasażera, aby zrezygnował z lotu w zamian za określone prawem odszkodowanie i zmianę rezerwacji na inny rejs.
Każdy z nas ma taki próg, przy którym zgodzi się sam opuścić samolot. To jest kwestia ceny. Zaręczam, że można dojść do sytuacji, w której pasażer otrzyma dwa bilety w klasie biznes na wakacje. Sebastian Mikosz, były prezes PLL LOT
- Każdy z nas ma taki próg, przy którym zgodzi się sam opuścić samolot. To jest kwestia ceny. Zaręczam, że można dojść do sytuacji, w której pasażer otrzyma dwa bilety w klasie biznes na wakacje - mówił Mikosz.
Zaznaczył jednak, że taka sytuacja powinna powinna być rozwiązywana przed wejściem pasażerów na pokład, w drodze pokojowych negocjacji.
Mikosz uważa, że linie United powinny zapłacić pasażerowi wyrzuconemu z pokładu "każde pieniądze". - Bo jeżeli on pójdzie do sądu, to znając amerykański wymiar sprawiedliwości, może mieć kilka lat wakacji za darmo - stwierdził.
Kolejna wpadka
Zwrócił też uwagę, że linie United poniosły "dramatycznie wysokie koszty wizerunkowe, liczone w milionach dolarów". - To druga wpadka linii United w ciągu 10 dni - przypomniał.
Pod koniec marca linie United Airlines nie chciały wpuścić na pokład samolotu dwóch nastoletnich pasażerek, ponieważ miały na sobie leginsy. Przedstawiciele przewoźnika w wydanym oświadczeniu zwracali uwagę, że dziewczyny podróżowały z biletami dla krewnych pracowników. A to zgodnie z regulaminem oznacza, że reprezentują linie lotnicze i podlegają ściślejszym przepisom niż te, które są stosowane wobec innych pracowników.
Jolanta Pieńkowska, dziennikarka TVN24 BiS podkreśla, że incydent na lotnisku w Chicago nie mieści się w żadnych standardach amerykańskich linii lotniczych. - Wiem o tym z własnego doświadczenia, bo kiedyś pracowałam jako stewardessa w amerykańskich liniach lotniczych. Uczono nas na szkoleniach, że trzeba zrobić wszystko, aby pasażer w czasie lotu czuł się komfortowo i bezpiecznie. To, co widzieliśmy wczoraj, absolutnie temu zaprzecza - mówi.
Zobacz relację Jolanty Pieńkowskiej z USA:
Autor: tol/gry / Źródło: TVN24 BiS