Podatki to jedno z najważniejszych pól, na którym rozegra się walka o wyborców. Rząd przyjął projekt obniżający najniższą stawkę PIT z 18 do 17 procent. Koalicja Obywatelska odpowiedziała planem o nazwie "Wyższe zarobki, niższe podatki".
Projekt rządowy zakłada obniżenie stawki podatku PIT z 18 do 17 procent oraz dwukrotne podniesienie kosztów uzyskania przychodów od 1 października 2019 r. Według wyliczeń ekspertów, przy pensji minimalnej 2450 zł brutto miesięcznie (założonej w planie budżetowym na przyszły rok) pracownicy będą dostawać na rękę o nieco ponad 40 złotych więcej.
Jak wynika z szacunków Ministerstwa Finansów, proponowane zmiany będą kosztować finanse publiczne około 9,7 miliarda złotych rocznie. Zarówno budżet państwa, jak i jednostki samorządu terytorialnego stracą po około 4,8 miliarda złotych.
Ponadto, Senat pod koniec ubiegłego tygodnia przyjął ustawę o zerowym PIT dla osób do 26. roku życia, która ma wejść w życie 1 sierpnia.
Propozycja opozycji
W ubiegłym tygodniu odbyło się Forum Programowe Koalicji Obywatelskiej (PO, Nowoczesnej, Inicjatywy Polska), na którym Grzegorz Schetyna oraz główny ekonomista PO Andrzej Rzońca przedstawili niektóre szczegóły programu "Wyższe zarobki, niższe podatki". Koszt całego programu to 30 mld zł.
Jest w nim m.in. obniżenie PIT oraz składek na ZUS i NFZ z ponad 40 proc. zarobków łącznie do maksymalnie 35 proc., a także dodatkowe wsparcie w wysokości 500 zł dla osób zarabiających równowartość minimalnego wynagrodzenia.
- Zarobki osób pobierających pensję minimalną - zarobki na rękę - wzrosną o 614 złotych, czyli o 38 procent. Gdyby takie osoby miały czekać na podwyżkę wynikającą ze wzrostu gospodarki, to czekałaby na taką realną podwyżkę dziewięć lat - podkreślił Rzońca.
Największy problem
- Obniżenie podatków i składek, zwłaszcza w kontekście płacy minimalnej, jest słuszne. Największy problem jest z aktywizacją osób najgorzej wykształconych, z najmniejszym doświadczeniem i tym, jak wciągnąć tę grupę na rynek pracy - podkreślił w rozmowie z tvn24bis.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Dodał też, że finansowanie proponowanych zmian "będzie wymagało ograniczenie innych wydatków, zarówno jeśli chodzi o rządzących, jak i propozycję Platformy, która założyła perspektywę 2021 roku".
- W ostatnich latach gospodarka rosła, a rząd nowe wydatki finansował m.in. zamrażając płace - czy to nauczycieli, czy ogólnie w budżetówce. Wydatki na renty i emerytury rosły wolniej niż PKB, co też dawało pole manewru. Dotychczas tak pojawiającą się przestrzeń wykorzystywano przede wszystkim na nowe wydatki socjalne, tymczasem zdecydowanej reformy wymaga system podatkowy - zaznaczył Łaszek.
Ekonomista na Twitterze napisał też, że "1178 zł podatków i składek dla osoby zarabiającej płacę minimalną to absurdalnie dużo". Jego zdaniem propozycje PiS są "symboliczne i polegają na ograniczeniu opodatkowania o 40 zł, podczas gdy PO "idzie zdecydowanie dalej, ograniczając opodatkowanie o ponad 600 zł, niestety mało mówiąc o finansowaniu".
1178 zł podatków i składek dla osoby zarabiającej płacę minimalną to absurdalnie dużo. Propozycje @pisorgpl są symboliczne-ograniczenie opodatkowania o 40 zł. @Platforma_org idzie zdecydowanie dalej, ograniczając opodatkowanie o ponad 600 zł, niestety mało mówiąc o finansowaniu. pic.twitter.com/tQzM9JF6qI
— Aleksander Łaszek (@A_Laszek) July 16, 2019
Największa potrzeba
- Mamy w Polsce bardzo wysoko opodatkowaną płacę minimalną, niskie wynagrodzenia również są opodatkowane bardzo wysoko - na poziomie 40 procent, przy liczeniu podatków i składek. To jest problem. Część pracodawców płaci swoim pracownikom pod stołem, część zatrudnia ludzi bez umowy, starają się na różne sposoby tych podatków uniknąć. To pogarsza pozycję pracowników o niskich kwalifikacjach i mających niskie wynagrodzenia na rynku pracy - stwierdza dla tvn24bis.pl Jakub Sawulski, doktor ekonomii ze Szkoły Głównej Handlowej. Dodaje, że "propozycje PiS-u, w szczególności dwukrotnie podwyższenie kosztów uzyskania przychodu, pomogą osobom o niskich wynagrodzeniach", ale "są to propozycje o małej skali, bo w rzeczywistości przełoży się to na kilkadziesiąt złotych miesięcznie". - I nie będzie to miało jakiegoś znaczącego wpływu. Kierunek dobry, ale skala niewielka - wyjaśnia ekonomista. Według Sawulskiego, skala propozycji PO "jest znacznie większa". - Środki te nie trafią jednak do tych, którzy obniżki klina podatkowego potrzebują najbardziej, czyli osób o niskich dochodach. Stawki mają bowiem zostać obniżone zarówno dla osób o niskich, jak i wysokich dochodach - mówi.
Mamy bardzo wysoki - prawie najwyższy w OECD - klin podatkowy na płacę minimalną (podatki+składki pracownika i pracodawcy).
— Jakub Sawulski (@jakubsawulski) July 10, 2019
Skutek: zatrudnianie bez umowy, płacenie pod stołem, umowy śmieciowe. To powinien być priorytet naszej debaty publicznej. pic.twitter.com/WVcgofv5OA
Uważa też, że "dopłaty 500 złotych dla osób o najniższych wynagrodzeniach rzeczywiście mogą tym osobom pomóc". Zastanawia się jednak, "czy nie lepiej byłoby po prostu tym pracownikom znacząco obniżyć podatki?".
- Po ewentualnym wprowadzeniu tej propozycji wciąż będziemy mieli dosyć wysoki klin na niskie płace, który nadal będzie zachęcał pracodawców do kombinowania, np. płacenia pod stołem. Wolałbym, by cały koszt propozycji Platformy poszedł na znaczące obniżenie opodatkowania niskich wynagrodzeń. Na przykład podniesienie kwoty wolnej od podatku w okolice 10 tysięcy złotych - zaznacza Sawulski.
W tym roku płaca minimalna wynosi 2250 złotych brutto, czyli 1634 zł na rękę. Proponowana przez rząd wysokość minimalnego wynagrodzenia w 2020 r. to 2450 zł brutto (ok. 1773 zł netto). Z danych GUS wynika, że w 2016 r. najniższą krajową otrzymywało około 1,5 mln Polaków, czyli 13 proc. ogółu zatrudnionych na umowę o pracę.
Autor: Krzysztof Krzykowski / Źródło: tvn24bis.pl