Prezydent Andrzej Duda jest bardzo nieprzychylny likwidacji 30-krotności składek na ZUS i ma nadzieję, że rozwiązanie takie nie trafi na jego biurko - powiedział w poniedziałek rzecznik prezydenta Błażej Spychalski. Tego samego dnia wicepremier Jarosław Gowin stwierdził, że ustawa budżetowa na 2020 rok wymaga nowelizacji, gdyż jego partia nie zagłosuje za kontrowersyjnymi zmianami.
- Prezydent Andrzej Duda jest bardzo nieprzychylny likwidacji 30-krotności składek na ZUS i ma nadzieję, że to rozwiązanie nie trafi na jego biurko - powiedział PAP rzecznik prezydenta. Zgodnie z konstytucją prezydent nie może zawetować ustawy budżetowej. Może jednak przed jej podpisaniem skierować wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie jej zgodności z ustawą zasadniczą. Trybunał orzeka w tej sprawie nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia złożenia wniosku.
"Budżet będzie trzeba znowelizować"
Z kolei wicepremier Jarosław Gowin po raz kolejny, dziś w Radiu Zet, podkreśla, że posłowie jego ugrupowania (Porozumienie wprowadziło do Sejmu nowej kadencji 18 posłów) nie zagłosują za likwidacją 30-krotności składek do ZUS. Jak mówił, przyjęcie projektu byłoby uderzeniem w najwyżej wykwalifikowanych specjalistów.
- W mojej ocenie budżet (na 2020 r. - red.) będzie trzeba znowelizować, bo jeżeli zrezygnujemy z likwidacji 30-krotności, a to jest postulat Porozumienia, to faktycznie w budżecie zabraknie 5 mld zł w i wtedy będzie pytanie, czy jednak dążymy do zrównoważenia budżetu (...) czy też odstępujemy od tego i decydujmy się na niewielki deficyt. (...)To będzie decyzja podjęta przez przyszły rząd i przyszły parlament - powiedział.
Z kolei wicepremier Jacek Sasin w poniedziałek w Polskim Radiu 24 na uwagę, że zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS to "jedna ze sztandarowych reform premiera Mateusza Morawieckiego" odparł: "Nie nazwałbym tego absolutnie sztandarową reformą". Jak dodał, jest to temat, na który dyskutowano przez "dużą część tej kadencji, która w tej chwili mija". - Ja osobiście uważam, że ten model, który w tej chwili mamy, jest jednak niesprawiedliwy, promuje tych, którzy zarabiają więcej. Ci, którzy zarabiają więcej, finalnie płacą niższe składki, bo od pewnego momentu przestają je płacić. Ale jest to temat do dyskusji, w żadnym wypadku nie jest to temat, który mógłby budzić jakieś wielkie emocje czy wielkie spory w ramach Zjednoczonej Prawicy - mówił wicepremier Sasin. Jak dodał, dyskutowanie o różnych tematach w ramach koalicji jest normalne. - Nie zawsze jest tak, że we wszystkim się w 100 proc. zgadzamy; jakby tak było, to wszyscy bylibyśmy w jednej partii - mówił.
Limit zapisany w budżecie
Minister finansów, inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński, pytany w pierwszej połowie października przez PAP, czy możliwa jest zmiana decyzji w kwestii zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS, powiedział, że propozycja likwidacji tego limitu jest nie tylko zamieszczona w propozycji budżetu na 2020 roku, ale była ona wcześniej zamieszczona w wieloletnim planie finansowym, który rząd przygotował na początku tego roku i który został zatwierdzony przez Komisję Europejską. - To nie jest takie proste, że rząd czy minister finansów może wycofać się z tej pozycji, z racji tego, że jest to pozycja budżetowa, która była przedstawiona Komisji Europejskiej. Ostateczne decyzje będzie podejmował parlament – zaznaczył minister.
W projekcie budżetu na 2020 r. założono zniesienie limitu składek na ZUS. Dochody budżetowe z tego tytułu zaplanowano na 5 mld zł. Projekt budżetu na 2020 r. zakłada zrównoważenie dochodów i wydatków na poziomie 429,5 mld zł. Oznacza to, że jeśli nie uda się znieść limitu składek to także może nie udać się osiągnięcie zamierzonego przez rząd celu równowagi budżetu.
Limit składek na ZUS
Planowane przez rząd zmiany mają dotyczyć najlepiej zarabiających pracowników. Obecnie składki od pensji są pobierane tylko do momentu osiągnięcia 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w Polsce. Kiedy dochody w ciągu roku przekroczą tę granicę, od nadwyżki dochodów nie są już pobierane składki na ubezpieczenie emerytalne i rentowe. W 2019 roku limit został oszacowany na około 143 tysiące złotych.
Takie rozwiązanie powoduje, że około 350 tysięcy osób (najlepiej zarabiających) po osiągnięciu limitu zaczyna dostawać wyższą pensję na rękę. Ponadto ten mechanizm ogranicza rozpiętość przyszłych emerytur (zapobiega "kominowym świadczeniom" dla najbogatszych).
Już przed dwoma laty rząd próbował znieść limit, powyżej którego najlepiej zarabiający nie płacą składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.
Pierwotnie nowelizacja ustawy miała wejść w życie 1 stycznia 2018 r., ale Senat zaproponował poprawkę przesuwającą wejście w życie na 2019 r. Sejm przyjął tę poprawkę pod koniec 2017 r. Nowelizacja trafiła do prezydenta, który odesłał ją z kolei do Trybunału Konstytucyjnego. Po prawie roku TK uznał nowelę za niekonstytucyjną z powodu uchybień proceduralnych.
Autor: mp/mmh / Źródło: PAP